piątek, 11 grudnia 2015

Libster Blog Award

Youki:

  Hm, no to ja przeglądam sobie te internety i patrzę na bloga, bo dawno tam już nie byłam... I co pacze ?!?!?!?!? Hinai mówi o nagrodzie gównianego bloga roku... Byście widzieli ten zong! Normalnie zawał i chwalę się mojej barczystej księżniczce, na co On swoje pospolite "Haha! Wspaniale"... Szlak człowieka może jaśnisty trafić :")
Dobra przejdźmy do pytań, dostałyśmy w miarę proste wiec z dziką chęcią na nie odpowiem ^^

Nominacja do „Liebster Blog Award” jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę.” Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.


1. Co jest dla ciebie szczęściem?

Hmmm no to tak, jak dla mnie największym szczęściem jest  moja rodzina, pasja (kolarstwo górskie) i jak to bywa (głupiutka, agresywna, dziecko szatana, wredna i niezwykle kochana) Nikai którą znam od prawie 11 lat, no i do tego od 4 miesięcy wspaniały chłopak, który zawsze mnie wspiera we wszystkim co robię. Wiesz, szczęście to pojęcie względne, ale patrząc na moje życie to jestem bardzo szczęśliwa (wieczna optymistka) ^^

2. Czego boisz się najbardziej na świecie?
  
Mimo, że wydaję się być twarda i odważna i charakter naszej głównej bohaterki to jest moja osobowość, to jestem w głębi duszy bardzo strachliwa. Najbardziej na świecie boję się utraty bliskich i świadomości, że przyczyniłam się do czyjejś krzywdy. Jestem na ogól miłą osobą, ale zdarzam się być bardzo perfidna i wyrafinowana, czego też się w sobie boję. Jako kolejny strach to pająki i ciemność, z czego ostatnio Pan K. próbuje pomóc przezwyciężyć mi strach przed tym drugim. 

3. Skąd czerpiesz inspirację?
   
Inspirację czerpię ze wszystkiego co mnie otacza, ale główną bazą zawsze są moje sny, które potrafią mi się wyświetlać w głowie jak idealna projekcja również idealnego filmu. 

4. Posiadasz plan którym kierujesz się podczas pisania?
   
No niby jakiś  tam mamy, żeby nie było takiego rozgardiaszu, ale czasami potrafimy zmienić bieg historii naszej bohaterki  o 180stopni.

5. Co kochasz w pisaniu opowiadań/historii?
   
No to chyba największą, rzeczą w pisaniu jaka sprawia mi radość i którą kocham jest poczucie wolności które ono mi daje. Bez żadnych ograniczeń mogę przelać dokładnie to co dzieje mi się w głowie, do tego nikt mi nie narzuci swojego toku myślenia.

6. Jakbyś miał/a wybrać, jakie zwierze byś wybrał/a w towarzyszeniu na bezludnej wyspie?
   
Murzyna by mi po wodę latał :D

7. Ulubiona, najulubieńsza piosenka? Co Ci się w niej podoba?
    
Scorpions - When You Came Into My Life, urzekła mnie od pierwszej nuty, nie wiem czemu się tak stało, ale to jest moja najukochańsza piosenka jeszcze z czasów dzieciństwa. Uwielbiam jej tekst jak i muzykę, chociaż na ogół słucham bardziej ostrzejszych gatunków, co wpasowywało się w moją spontaniczną i bardziej chaotyczną naturę.

8.Jaki typ książek preferujesz? Dlaczego?
   
Erotyki, nie pytaj czemu... Żadnych pytań nie widze, nie słyszę.. Wjeżdżam do tunelu szszszszszsz...Coś przerywa, szszszszszszsz...

9. Czytasz mangę? Jeśli tak, jak to się zaczęło?
  
Tak czytam dużo mang, a zaczęło się to od obejrzenia anime, bardzo mi się spodobało i po jakimś czasie dowiedziałam się o istnieniu mang i na własną rękę zaczęłam czytać nałogowo. Dzisiaj już tak co prawda nie "pochłaniam" nich, ale od czasu do czasu przeczytam sobie parę [Nikai, a powiedz coś tylko im o Hentaiach...] 

10. Coś czego nienawidzisz najbardziej na świecie. Coś co sprawia że masz odruch kopania. Co to?

Pęknięta dentka w oponie 40 km od domu... Fizyka... i jak ciasto na pizze nie chce mi się wyrobić, a o oklapniętej bezie nie wspomnę :'< A no i jak Pan K. nie chce mnie puścić na paradę nagich rowerzystów w Filadelfii... Wgl. jak ktoś każe mi się ubrać... Ciuchy tak bardzo ograniczają.. i kopniak dla nich! [Kopnij ciuchy, niech polecą do dupy!]

11. Jesteś aniołkiem czy raczej dzieckiem samego szatana które jakimś cudem znalazło się na ziemi?

Dziecko szatana *-* Jak nie wierzysz spytaj się, rodziców... Nikai... Pana K. ... Reszty świata...?

Nikai:

    Także dzisiaj tj. 11 grudnia 2015 wiek XXI usłyszałam od niejakiej Youki, że zostałyśmy mianowane, do czegoś tam... Hola, hola, wiem o co chodzi, nie myślcie sobie, nie lekceważę was, ale chodzi o coś innego... otóż cóż ja mam wam napisać w odpowiedziach? Ale cóż, zobaczymy jak to będzie, czytacie na własną odpowiedzialność, przed tym radzę skonsultować się lekarzem psychiatrą, przygotować jakiekolwiek narzędzia, którymi można zrobić sobie krzywdę, by zapomnieć o tym, co się przeczytało... Zapraszam tych najodważniejszych!
1. Co jest dla ciebie szczęściem?

Szczęścia nie da opisać się jednym zdaniem, dwoma.. setką ! Szczęście można odnajdywać w najprostszych rzeczach, codziennie poznawać nowy powód, aby się uśmiechnąć. Jednak naprzód wysuwa mi się na myśl Youki, która jest mi siostrą, przyjaciółką i osobą, która toleruje moje nadzwyczaj dziwne zachowanie, mogące budzić nie tyle, co zadziwienie a szok w jego najczystszej postaci.  Tuż obok jest ten, z którym wiążę swą przyszłość, marzenia, plany, cele, alee... więcej nie powiem, bo to jest takie szczęście, którym za nic nie chcę się dzielić. Tego jest dość sporo, a nie chcę was zanudzać, dlatego na tym zakończę.

2.Czego boisz się najbardziej na świecie?

Samotności. Niby proste? Nie, wcale nie. Boję czegoś takiego, że mimo iż będą wokół mnie ważne osoby, to nie będą ja dla nich ważna. Boję się takiej samotności pośród tłumu, braku miłości. Najgorsze jest nie mieć kogo kochać, chcę... pragnę zawsze mieć takiego kogoś. Druga najgorsza rzecz, której panicznie się boje jest zranienie kogoś tak bardzo, że naszych relacji nie da się odbudować. Nienawidzę siebie za każdym razem, gdy kogoś skrzywdzę, nawet mimowolnie... To straszne, boję się tego. Trzecia rzecz... utrata najważniejszych dla mnie osób, patrzenie na ich odejście. A tak, to pozostają takie bardziej przyziemne rzeczy, jak : krew, burza ( ale to jest połączone z fascynacją, nad jej pięknem) a tak to są zbyt drobne, by wymieniać... o może jeszcze lęk wysokości.

3.
Skąd czerpiesz inspirację?

Myślisz, że to łatwe pytanie?! Powaliło? ZNIKĄD, z nie bytu, z krańców wszechświata, który przecież nie ma końca, bo ciągle się rozrasta ! Inspiracja jest wszędzie, i to zależy, czy jesteśmy uważnymi obserwatorami i damy ponieść się wyobraźni. Miejcie oczy szeroko otwarte, a przede wszystkim serca, a zobaczycie ją wszędzie i wtedy nie zdążycie zapisywać pomysłów.

4.Posiadasz plan którym kierujesz się podczas pisania?

Nigdy? Piszę i w czasie pisania przychodzą pomysły, mam takie urywkowe plany, jakieś wycinki, ale nigdy jakoś nie planuje, to po prostu przychodzi samo i dzieje się!

5.
Co kochasz w pisaniu opowiadań/historii?

Kocham to, że mogę w nich ukryć część siebie, wyrazić ukryte lęki, obawy, marzenia, a tak naprawdę nikt nie jest wstanie tego odczytać. Mogę wyrzucić z siebie negatywne emocje i uspokoić się, a przy okazji może komuś sprawię przyjemność? Znajdzie się ktoś, komu to się wszystko spodoba, co piszę? Bez pisania nie mogłabym żyć, jest częścią mnie i chociaż od czasu do czasu, muszę się "wyżyć" w pisaniu jakiegoś opowiadania.

6.Jakbyś miał/a wybrać, jakie zwierze byś wybrał/a w towarzyszeniu na bezludnej wyspie?

Murzyn na smyczy ? Wodę znajdzie wszędzie...

7.Ulubiona, najulubieńsza piosenka? Co Ci się w niej podoba?

Mandy Moore - Only Hope, mam do niej sentyment, zawsze do niej wrócę, bo jest prosta, prawdziwa i chwyta mnie za moje wrażliwe serce.

8.Jaki typ książek preferujesz? Dlaczego?

Dramaty, najlepiej oparte na prawdziwych wydarzeniach, bo po prostu wzruszają? Psychologiczne, bo zmuszają do myślenia. Romans, bo można ... ciii, tak naprawdę to erotyki, ale to nie wasza sprawa. Fantasy, bo wyobraźnia tu jest najbardziej pobudzona.

9.Czytasz mangę? Jeśli tak, jak to się zaczęło?

Czytam mangę w dość dużej ilości, a zaczęło się tak, że moja jedna przyjaciółka ( Zuz <3) pokazała mi anime, a ja poszłam dalej w świat "otaku". Ot co cała historia, co tu więcej pisać...

10. Coś czego nienawidzisz najbardziej na świecie. Coś co sprawia że masz odruch kopania. Co to?

Jestem choleryczką, co sprawia że bardzo wiele rzeczy mnie wkurza i rodzi mą nienawiść. Ale  najgorsza jest zdrada, jakakolwiek i kłamstwo. Wtedy to mnie krew zalewa, i się nie kończy na odruchu, ja po prostu walę w coś, by się rozładować ( drzwi YOUKI?)

11.
Jesteś aniołkiem czy raczej dzieckiem samego szatana które jakimś cudem znalazło się na ziemi?

Dziecko szatana, każdy powie, że jestem wredna i ja to lubię, to ważna część mnie... ale przynajmniej jestem szczera, a to bardzo ważne :)

KONIEC, idźcie spać, czy coś... po co czytaliście, te moje wypociny? :D Ahh, nie warto, nie? Żałujecie tego? Macie myśli " Ale nudy *ziew*, niech się laska ogarnie", nie zdziwiłabym się. Buziaczki :*


Razem: 

A jako pytanie zadajemy :

1.Ulubiony przedmiot w szkole?
2. Czy masz popędy sadystyczne?
3. Czy jesteś rasistą?
4. Co zachęca Cię do pisania?
5. Jakie jest Twoje największe marzenie?
6. Czy marzyłeś o sex niewolniku?? [Pytanie od Nikai jak coś...]
7. Czy Ty tak jak my, masz służących w piwnicy i czasami zapominasz ich dokarmić i umierają? :"(
8. Umiesz gotować ?
9. Co jest dla Ciebie główną motywacją do otwierania oczu zaraz po przebudzeniu?
10. Co lubisz najbardziej robić? 
11. Masz jakieś pasje poza pisaniem?   


Mianowany blog to; 

  http://fairytail-galevy-kaskada-nienawisci.blogspot.com/


  P.S: Dzisiaj może wydamy rozdział *-*

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 6 - Niby klątwa, niby wiedźmy




     Zła na niesprawiedliwy los i moją własną głupotę zaczęłam rozmyślać nad propozycją Węża Morskiego, bo mógł się okazać moim wybawieniem, życiem a obrałam zupełnie inną drogą, ślepo uwierzyłam, że w zamku czeka mnie coś dobrego. Wybrałam śmierć, ciemne macki królestwa oplotły się wokół mnie i zrobiły ze mnie ofiarę. Jak mogłam sądzić, że król nada mojemu istnieniu sens i uratuje mnie przed rozpaczą i pogardą ludu. Taki paradoks, że zamiast podążyć za istotą z oceanu, który był moją ucieczką od złego pognałam w głąb lądu, z dala od niego. Zaprzeczyłam  samej sobie, swoim pragnieniom czy marzeniom o byciu częścią bezkresnej toni, która mimo zimna dała mi więcej poczucia ciepła i bezpieczeństwa niż cokolwiek innego. Zostało mi tylko obwinianie samej siebie i parszywego fatum, które na mnie spadło. Żałowanie złych decyzji, ograniczonego myślenia i zaślepienia. 
   Wpatrywałam się w puste, zimne ściany celi oblepione brudem, pajęczynami i nawet nie myślę czym jeszcze. Z jednej z nich widniało małe, zakratowane okienko przez które zaczęły przebijać się promienie wschodzącego słońca, wąskim strumieniem padały na szczura, który siedział nieruchomo i się mi przypatrywał. Było to dziwne uczucie, bo w jego spojrzeniu widziałam litość? Nawet takie marne zwierzę, gryzoń, szkodnik potrafiło zrozumieć istotę mojego cierpienia [Hahaha...wspaniale xD].
     Miałam wrażenie, że chce coś mi przekazać, spojrzałam w jego mysie oczy i ujrzałam w nich znów tamten statek, oraz węża morskiego tym razem owijającego się wokół niego, jakby miał go zaraz zmiażdżyć. Przestraszyłam się i przylgnęłam do ściany, chcąc się w nią wtopić...Przymknęłam oczy, chciałam na chwilę zapomnieć o zbliżającej się śmierci. Byłam jak lilia, której odcięto dostęp do światła i wody, w ciemności powoli umierałam, traciłam siły by walczyć. Poczułam jak ogarnia mnie senność, przysnęłam.
   Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam, jak strażnik wkłada klucz w zamek celi i otwiera ją z zgrzytem. Tępym wzrokiem obserwowałam jak się do mnie zbliża.
Zostałam wyprowadzona z celi, nie wyrywałam się, więc strażnik był dla mnie łagodny. Powoli wspinaliśmy się po schodach, weszliśmy na korytarz i ruszyliśmy nim. To była zupełnie inna część zamku, mniej elegancka i uboższa w zdobienia, bardziej ponura. Kierowaliśmy się ku wyjściu na dziedziniec, gdzie zapewne już ustawiono stos. Kiedy do niego podeszliśmy, otworzyły się i wychylił się inny strażnik.
- Doprowadzę ją - powiedział i spojrzał na mnie z obrzydzeniem.
     Zostałam oddana w jego ręce i wyprowadzona na zewnątrz. Ten nie był taki łagodny, jego uścisk na mym ramieniu był silny, wręcz miażdżył mi rękę. Zacisnęłam zęby i obrzuciłam go chłodnym spojrzeniem.
- Nie podoba ci się? - zaśmiał się - Jak dla mnie śmierć to zbyt łagodna dla ciebie kara, powinnaś zapłacić za swój brak szacunku dla rodziny królewskiej niekończącymi się torturami.
   Zignorowałam go i próbowałam nie patrzeć na jego paskudną gębę. Myślał, że zareaguję inaczej, bo potrząsnął mną.
- Już nie jesteś taka odważna?
    W tamtym momencie coś we mnie pękło, nie mogłam się dłużej powstrzymywać, użyłam całej siły i wyrwałam mu się. Zaskoczony puścił me ramię, a ja poczułam jak wzbiera się we mnie niesamowita siła. Wiatr rozwiał moje jakby bardziej niebieskie włosy, a paznokcie ponownie zamieniły się w niebezpieczne pazury. Bez dłużej chwili namysły unosiłam rękę i błyskawicznie przejechałam nimi po policzku strażnika. Ostre jak sztylety szpony, zostawiły głębokie szramy na jego twarzy, ale o dziwo nie wypłynęła krew. Zamiast tego skóra zaczęła sinieć, mężczyzna spojrzał na mnie przerażony i chciał coś powiedzieć, ale z jego ust wydostał się tylko cichy świst. Nie mógł oddychać, coraz bardziej siniał na twarzy po niecałych dwudziestu sekundach upadł na kolana a po minucie już najprawdopodobniej  nie żył.
   Patrzyłam na to wszystko obojętnie, już nic mnie nie obchodziło, nawet nie spostrzegłam kiedy kolejnych dwóch strażników mnie przytrzymało i zaczęło prowadzić do zbudowanego stosu. Ludzie którzy widzieli co uczyniłam zaczęli rzucać w mą stronę wyzwiska:
- Wiedźma i suka!
- Niech spłonie!
- Takie coś nie powinno żyć!!
    W pewnym momencie poczułam tak silne uderzenie w plecy, że poleciłam do przodu. To ludzie z tłumu zaczęli obrzucać mnie kamieniami. Jeden trafił prosto w brzuch, zakrztusiłam się i wyplułam własną krew na ziemię. Co najdziwniejsze nie była czerwona, tylko granatowa jak u jakiejś wynaturzonej istoty. [da da da dam!] Nie mogłam być zwykłym człowiekiem, w tak krótkim czasie tyle się we mnie zmieniło. 
   Doszliśmy do stosu, podprowadzili mnie do słupa i mocno przywiązali, jak jakąś zwierzynę. Skoro tak mnie potraktowali, to chyba mogę się tak zachować. Zawarczałam na nich i wyszczerzyłam zęby, momentalnie się ode mnie odsunęli.
   Spojrzałam na tłum pogardliwym wzrokiem, skoro chcieli wiedźmy to będą ją mieli, na własne życzenie. Nie zamierzałam po cichu odejść z tego świata, pragnęłam pozostawić po sobie lęk i grozę. Pokazałam zęby w parodii wesołego uśmiechu. Wszyscy bacznie obserwowali nawet mrugnięcie mych oczu, jeszcze chwilę przeszywałam ich wzrokiem, aby skupić całkowicie na sobie ich uwagę. Niespodziewanie wybuchałam paranoicznym śmiechem, mój głos poniósł się echem i sprawił, że wśród tłumu zapanowała cisza.
- Źle robicie! - krzyknęłam - To że mnie spalicie nie oznacza spokoju dla was, wręcz przeciwnie. W mojej duszy płonie gniew, którego sami przebudziliście. Spadnie on na wszystkich z tego królestwa w postaci strasznej klątwy! Widzieliście, co uczyniłam tamtemu strażnikowi? To był tylko początek, gdy tylko umrę zaraza rozprzestrzeni się po całej wyspie i nikogo nie oszczędzi...
     Zobaczyłam na ich twarzach panikę, nagle z tłumu wyłoniła się królowa i ta stara jędza! Ohh, jak ja miałam dosyć tych babsztyli i ich poczucia wyższości.
- Nie uchronisz ich królowo, bo jesteś nędzą i słabą istotą! - wykrzyknęłam w jej stronę.
     Na twarzy blondwłosej wykwitła furia, zapewne czuła się upokorzona, że tak się wyraziłam przy całym tłumie.
- Dosyć!! - usłyszałam głośny krzyk króla, który przedarł się przez tłum i wskoczył na podium, na którym ustawiono stos.
     Popatrzył na mnie przez chwilę, uchwyciłam jego pewne spojrzenie a potem odwrócił się do tłumu. 
-Nie mogę już znieść słuchania tej herezji! Jak długo będziemy się tak dawać sponiewierać tej dziwce?! Kacie podaj pochodnie, jeżeli ta klątwa ma być prawdziwa to obarczam ją swoje sumienie!
   Do króla podszedł ubrano na czarno mężczyzna, i podał płonącą pochodnie, z daleka czułam żar jej ognia. Władca powolnym ruchem ponowie odwrócił się w moją stronę, i kiedy myślałam, że podejdzie do stosu i podpali ją bez żadnego żalu, zrobił coś, co mnie całkowicie zaskoczyło. Rzucił pochodnię w stronę poddanych krzycząc:
- Kto złapie ten drugi na stos!!
   Korzystając z zamieszania i zdumienia ludzi, Lucjusz szybko podbiegł do mnie i rozciął liny, które krępowały moje ręce. Złapał mnie za jedną i pociągnął w bok, aby ominąć ludzi i doskoczył do konia, który już był osiodłany. Widocznie, miał to wszystko zaplanowane. Bez zbędnych pytań dałam się podsadzić, po chwili siedział za mną i pokierował czarnego ogiera ku bramom. Galopem wyjechaliśmy z dziedzińca i gnaliśmy w stronę plaży. Wiatr rozwiewał mi włosy na wszystkie strony, iż ledwo widziałam to co było przed nami.

***
Youki: No to jak tam moi mali nacjonaliści? Burda zrobiona? Bo ja biegłam w biegu niepodległościowym :*
Nikai: Biegi i motywacja Toi-Toia <3 
Youki: ... 
Nikai: Siiiiiiiiiii
Youki; Twoja 18, hotel "Las"
Nikai: Twoja 15, hotel Rodło

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 5 - Bezlitosny król idiotycznego państwa




   Próbowałam się wyrwać, krzyczałam aby mnie puścili po tym, jak usłyszałam, że chcą spalić mnie na stosie. Nie! Nie po to Wąż Morski mnie uratował z otchłani oceanu, abym miała zginąć potem w ogniu. Nienawidziłam płomienia, jego żaru i niebezpiecznego blasku. Wszystko zaczyna się od maleńkiej iskry, przechodzącej w płomień, człowiek nawet nie zauważy a przeradza się w iście niszczycielską moc, która pochłania wszystko na swej drodze. Pali marzenia, wszystko co jest dla Ciebie ważne, i czy miałabym także pochłonąć mnie? Jeśli miałabym zejść tego świata, to na miejsce mojej śmierci wybrałabym ocean, jego bezkresne wody, które objęłyby mnie swymi chłodnymi ramionami. Z takim czymś bym się pogodziła, ale nie z perspektywą obrócenia się w popiół. 
   Dlatego wierzgałam nogami na wszystkie strony, próbowałam wbić zęby w ich ręce, zastosować nowo nabytych pazurów, które nadal uważałam za klątwę Węża. Mimo moich starań, nie udało mi się wyrwać z ich objęć, ponieważ spadła na mnie ciężka pięść jednego ze strażników. Świat przed oczami zawirował, ogarnęła mnie ciemność. 

***
  
    Usłyszałam dźwięk. Dochodził z oddali, że nie byłam w stanie określić kierunku z jakiego się rozchodził. Był to odgłos fal uderzających o skały, a może i ściany klifu, który przeradzał się w najpiękniejszą muzykę - pieśń oceanu. Naraz zabrzmiał szum wzburzonej wody, krzyk mew i śpiew delfinów tańczących wśród fal, potężne głosy wielorybów. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie to, że nie widziałam tego, byłam tylko wstanie usłyszeć, próbowałam ujrzeć to, co jawiło się w mej wyobraźni, jednak bezskutecznie. Sięgnęłam dłońmi do swych oczu, i jak się okazało nie mogłam zobaczyć nawet własnego ciała. Jakby nic nie istniało, ja wraz ze światem wyparowałam, zostało tylko echo odgłosów, jakby marne wspomnienie lub pocieszenie za utraconym. Została nicość i nic poza nią, brak jakiejkolwiek nadziei na odwrócenia zdarzeń, które tego doprowadziły. Co? Co mogło sprawić, że tak się stało? Kiedy? Czy świat może przestać istnieć w zaledwie ułamku sekundy? Za jednym mrugnięciem oka, tak że się nie spostrzegłam zniknęło moje życie, bo to co czułam w tamtym momencie nie dało się określić. Byłam zawieszona w pustce, nie czułam praktycznie niczego, czy było ciepło czy zimno? Jakbym stała się tylko myślą, która w jakiś niewyjaśniony sposób przetrwała, jednak nie był to powód do radości. Takie egzystowanie mogło tylko sprawić ból i smutek, chciałam całkowicie zniknąć, zanim ogarnie mnie szaleństwo i obłęd.
    Nie wiem, ile czasu upłynęło, mogła minąć zaledwie minuta a może nawet sto, tysiąc lat? Nie istniała już miara czasu, bo po co? Po co odliczać czas, do czego? Skoro wszystko się już zakończyło nie było warto tego robić. 
    Czułam silne pragnienie, aby całkowicie zniknąć, ale w pewnym momencie zobaczyłam jakieś mignięcie w oddali. Coś zbliżało się do mnie, najpierw zobaczyłam wyłaniającą się delikatną kobiecą dłoń zakończoną ostrymi pazurami, które spowijały delikatne łodyżki morskich roślin. Wydawała się dziwnie znajoma, miałam wrażenie, że chce po mnie sięgnąć i wyciągnąć z tego niebytu. Po chwili zobaczyłam brązowo niebieskie włosy, które pływały w powietrzu, unosiły się wokół twarzy kobiety, która okazała się być mną! Patrzyłam na samą siebie, zbliżającą się do mnie. Było to niesamowite a jednocześnie przerażające uczucie. Kiedy znalazła się bardzo blisko, spojrzałam jej w oczy, z myślą, że zobaczę w nich odbicie samej siebie, jednak ujrzałam tylko czarne, niewidzące źrenice.
      Przypatrywałam się jej oczom się z dużą intensywnością, ona ledwo mrugnęła, nic nie powiedziała tylko zbliżyła się jeszcze bardziej. Wtedy zobaczyłam w jej oczach fale oceanu, wzburzone przez sztorm oraz wyłaniający się statek, który zbliżał się w moją stronę, nagle z wód wynurzył się przeogromny wąż morski, przy którym statek wydawał się śmiesznie mały. Morskie stworzenie swoim majestatem mogło wzbudzać zarówno podziw jak i strach. Obserwowałam jego ruchy, skierował się w moją stronę, i ujrzałam wielkie lazurowe gadzie oczy, które mogły zajrzeć w głąb mej duszy.
   Nagle do głowy wdarły się głosy, które przebudziły mnie ze snu, jak się okazało. 

***

   Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam, gdy otworzyłam oczy była zimna, czarna podłoga oraz moje ręce okute w kajdany. Jak się domyśliłam byłam w celi, brudnej i cuchnącej szambem, chyba nawet nie więcej niż pół metra ode mnie przebiegł sobie wielki szczur. Za bardzo się tym nie przejęłam, bo pół przytomnym wzorkiem ujrzałam dwie postaci za kratami mojego więzienia.Była to oczywiście kapryśna i rozpieszczona żona króla, oraz jego zimna jak lód matka. Ta druga wręcz przeszywała mnie wzrokiem, jakby chciała abym spłonęła od jej samego spojrzenia, nie przestraszyłam się, tylko odwzajemniłam to. Nie miałam siły, żeby się odezwać, czy zrobić cokolwiek innego, dlatego zignorowałam je.
- Ty, kurwo... widzę, że jesteś już przytomna - wysyczała młodsza kobieta - jak dla mnie, powinnaś już płonąć, po co tyle czekać? Takiego ścierwa jak ty, trzeba się jak najszybciej pozbyć!
   Zacisnęłam zęby, żeby z mych ust nie wydarły się jeszcze ostrzejsze słowa, niż te które wypowiedziała młoda królowa. Chociaż raz powinnam zachować spokój, i nie ulegać swojej złości, która jak burza szalała w mojej głowie, w całym moim ciele.
   Usiadłam i oparłam się o ścianę, miałam strasznie ciężką głowę, bolała tak bardzo od uderzenia strażnika, że aż musiałam zacisnąć zęby. Zamknęłam oczy, i uspokoiłam oddech, poczułam się trochę lepiej. Na rękach ciążyły łańcuchy, które były przykute do kamiennej ściany celi, kajdany mocno były zaciśnięte na nadgarstkach, wręcz sprawiało mi to ból. Nawet tuż przed śmiercią się nie zlitują, krzywdzą mnie i wyszydzają, rzucają w moją stronę obelgi, które - chodź to ukrywam - ranią mnie najbardziej. Słowa są najgorsze, bo dotykają serca, samej psychiki. Królowa uznała, że wyzywanie mnie to bardzo ciekawe zajęcie, bo gdy przymknęłam oczy posypały się kolejne nieprzyjemne słowa
- Nie śpij, do cholery! Mówi do Ciebie królowa, okaż szacunek! -wydarła się.
   Jak dla mnie była niezrównoważona. Czy tacy ludzie zasiadają na tronie, czy nie powinni to być ludzie mądrzy, opanowani i łaskawi? Nie wytrzymałam, niezmiernie denerwowała mnie jej osoba! Otworzyłam oczy i przeszyłam ją zimnym wzrokiem. Podniosłam dumnie głowę, i powiedziałam szyderczo:
- Jesteś doprawdy wspaniałą królową, tylko pogratulować - uśmiechnęłam się szeroko, czym bardzo ją rozzłościłam.
- Albo jesteś bardzo odważna, albo tak bardzo głupia - zaśmiała się.
- Odważna owszem, ale głupotę to można przypisać tobie, WASZA WYSOKOŚĆ
  Doprawdy, bawiło mnie zabawa z nią, była taka słaba, była jak to się mówi mocna w gębie, a reszta to już inna bajka. Chciałam dolać oliwy do ognia, jednak za plecami kobiet pojawił się sam król, widać, że był zły. Myślałam, że zaraz i on mnie wyzwie, jednak jak bardzo mnie zaskoczył! Jego złość była skierowana przeciwko żonie i matce.
- Co wy tutaj robicie? - zmierzył je chłodnym wzrokiem. - To nie wasze miejsce, zostawicie ją.
- Bronisz jej ? - odezwała się oburzona matka władcy. - Jak możesz?!
- Ucisz się matko! To ja tutaj sprawuję władzę, to mi ojciec ją przekazał ! A teraz jazda stąd!
- Jak śmiesz odzywać się tak do swojej matki?
   Obserwowałam tę scenkę z pewnym rozbawieniem, myśląc kto kogo pierwszy zabije? Była to istna patologia, nie mieściło mi się głowię, że mamy tutaj taką władzę.
- Od kiedy okazała nieposłuszeństwo, i nie została w swoich komnatach.- król był bezlitosny, w sumie nawet mi zaimponował, pokazał kto rządzi i kogo mają się słuchać - Idźcie na górę, to rozkaz!
   Obie kobiety spojrzały na niego zdziwione i przestraszone i czym prędzej opuściły lochy. Zaśmiałam się.
- Co to za idiotyczny kraj! A ty jesteś jego władcą, więc też pewnie jesteś kompletnym idiotą?
    Lucjusz spojrzał na mnie wilkiem i otworzył drzwi celi, aby do niej wejść i zbliżyć się do mnie, przykucnął blisko mnie.
- Twój niewyparzony język cię zgubi, ktoś inni niż ja dawno by stracił do ciebie cierpliwość i dokonał egzekucji.
- Wiem - uśmiechnęłam się mimowolnie, chyba przewracało mi się już w głowie.
- Intrygujesz mnie, jesteś niesamowita - spojrzał mi głęboko w oczy, że aż prawie się speszyłam.

- Tak? Dlatego chcecie mnie spalić jak jakąś wiedźmę? - byłam coraz bardziej tym wszystkim zmęczona.
- Muszę się na to zgodzić, inaczej uznają mnie za słabego króla, który pozwala na obrazę królowej, jakiejś prostytutce. Moja droga, nie chciałem żeby tak wyszło, ale nie cofnę czasu - wzruszył ramionami - Musisz umrzeć, dzięki temu umocnię swoją pozycję.
- Jesteś okrutny, myślisz tylko o sobie - splunęłam mu w twarz, przecież i tak mnie zabije, co gorszego może mi zrobić?
   Zaśmiał się, jakby był obłąkany. Starł moją ślinę z twarzy i wstał, odwrócił się i miał wychodzić, kiedy szybko się odwrócił i spoliczkował mnie. Jeden z pierścieni na jego palcach przeciął delikatną skórę mojego policzka, poczułam ostry ból i powoli spływającą krew aż po brodę.
  Zamykając kraty celi, spojrzał na mnie i powiedział:
- Zostało tobie osiem godzin, długo byłaś nieprzytomna... wykorzystaj je ... ahh, ciekawe na co? - odszedł.
   Schyliłam głowę i pozwoliłam, aby z mych oczu popłynęły łzy. Myślałam, że król będzie inny, że okaże litość i wyciągnie mnie z tego bagna. W końcu to on mnie tutaj ściągnął! Ostatecznie każdy człowiek okazuje się być egoistą, zapominającym o drugim człowieku, w momencie, gdy coś im zagraża, lub może im zaszkodzić.
   Spojrzałam na swoje dłonie i szarpnęłam mocno rękoma, okowy łańcuchów były jednak bardzo wytrzymałe i solidne, na nic moje starania - nie było szans abym się stamtąd wydostała. Zostało mi tylko czekać na nieuniknioną śmierć. Cicho w duchu miałam nadzieję, że on znów przyjdzie na ratunek...

 ***
Youki: Dadadadam... Dadadadaddam !
Nikai: Oż ty w mordę! A jednak król to suk! xD
Youki: Dadadm! dadamam!
Nikai: Zacinasz się jak explorer
Youki: Dadadam! Dadadam!
Nikai: To że masz cycki skompresowane, to nie znaczy, ze możesz mieć explorera w mózgu! 
Youki: W jakim mózgu? Przecież go nie mam ;-; Tylko wymyśliłam tą historię i masę innych i w dodatku idę na mat-ger... 
Nikai: Aj tam czepiasz się explorku :* 
Youki: Dadadam, Dadam!
Nikai: No i wracamy do początku... Youki jest dzisiaj niekompatybilna... 
Youki: Nie po prostu nie chcę zdradzać tego co się stanie !! <3 
Nikai: Mrau! A ty mój chromiku :*

niedziela, 25 października 2015

Przepraszamy

Przepraszamy, że nie wstawiałyśmy postów, gdyż zwaliły się na nas obowiązki. Nadrobimy za tydzień, i nie jest to czcza obietnica. Prosimy o cierpliwość, zostanie ona wynagrodzona w postaci nowych rozdziałów, bogatszych o nasze doświadczenia, jakie zdążyłyśmy nabyć w trakcie tych dwóch miesięcy. Pozdrawiamy serdecznie :*

Youki i Nikai

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 4 - Klątwa


  Na drżących nogach weszłam do królewskiego powozu, z racji, że byłam tylko zwykłą prostytutką żaden z mężczyzn nie podał mi ręki i nie pomógł tak jak każdej innej kobiecie. To już było wystarczająco upokarzające. Usiadłam i od razu ruszyliśmy z miejsca, nie powiedzieli do mnie nawet słowa, jakbym i na to nie zasługiwała. A może bali się ze względu na plotki, mówiące o tym, iż jestem wiedźmą ? Zagryzłam  wargi nie mal do krwi, bo inaczej krzyknęłabym z frustracji i nie pohamowanej wściekłości na niesprawiedliwy los.
   Wóz podskakiwał na wybojach przedmieścia, droga tutaj nie była do końca zadbana - dzięki temu wiedziałam w którym momencie znaleźliśmy się w bogatej dzielnicy. Odważyłam się odchylić ciemne zasłonki i spojrzałam kątem oka na świat tak bardzo nie podobny do mojego. Domy aż krzyczały o swoim luksusie i wygodzie, a ludzie w nich mieszkający też wyglądali inaczej, byli promienni. Nie zauważyłam kogoś, kto by słaniał się na nogach z głodu i zmęczenia, które wywołał codzienny trud. Nie usłyszałam płaczu dziecka, które zostało porzucone pod drzwiami burdelu... 

    Mroczne wspomnienia wdarły mi się do głowy, czyniąc w niej jeszcze większy chaos. Musiałam je szybko odpędzić, inaczej do końca dnia będę w ich władaniu. Musiałam się skupić nad tym, co mnie czeka w zamku, czego oczekiwał ode mnie król. Zatopiłam się w myślach na temat tego, jaki tak naprawdę jest ten, który włada wyspą, kiedy nagle konie ciągnące powóz, stanęły. Usłyszałam krzyki i przepychanki, ktoś za wszelką cenę chciał się do mnie dostać, bo po chwili wytargano mnie za włosy tak szybko, że ledwo to zarejestrowałam, wylądowałam na bruku, dosłownie.
- Co się dzieje ? - wykrzyknęłam zszokowana zaistniałą sytuacją.
- Milcz, dziwko ... spóźniłaś się ! - powiedziała kobieta wyglądająca na taką, która bez trudu mogłaby nosić głazy gołymi rękoma, gdyby nie kobiecy głos, uznałabym ją za mężczyznę - Masz jeszcze czelność się odzywać !?
  Była ubrana w czarne, bezkształtne szaty, które jeszcze bardziej ujmowały kobiecości. Ciemne włosy z siwymi pasmami ściągnięte w koka sprawiały, że rysy jej twarzy wydawały się ostrzejsze, niż za pewne były w rzeczywistości.
   Zwęziłam oczy w wąskie szparki - nie podobało mi się takie traktowanie - i wymierzyłam babochłopie silnego kopniaka w kość piszczelową. Zaskoczona poluźniła chwyt na moich włosach, miałam zatem dobrą okazję do podcięcia jej nóg. Nie zorientowała się, kiedy to ona leżała na ziemi a ja stałam dumnie nad nią.
- Nazywaj mnie dziwką, ale nie traktuj  jak psa! - niemal wyplułam z siebie te słowa.
   Wszyscy patrzyli na mnie zszokowani, nikt się nawet nie ruszył. Podeszłam do umundurowanego mężczyzny, który wyglądał mi na myślącego głową, a nie pięściami. Stanęłam przed nim dumnie i spokojnym głosem, spytałam:
- Czy mógłbyś mnie zaprowadzić do króla? Oczekuje mnie - uśmiechnęłam się delikatnie, jakby przed chwilą do niczego nie doszło.
   Osłupiały lekko skinął głową i położył mi dłoń na ramieniu, aby mnie poprowadzić. Weszliśmy do zamku, niemal pożartego przez przepych. Dominował marmur i oślepiające wręcz zdobienia, przykuwając wzrok tak prostej kobiety jak ja. Musiałam przyznać, że król miał gust, wiedział co piękne, dlatego wziął sobie mnie na własność. Nie byłam narcystyczna, ale widziałam spojrzenia mężczyzn i to w pełni mnie przekonywało, że nie należę do przeciętnych.
   Mój strażnik był bardzo milczący, prowadził mnie do miejsca spotkania z kamiennym wyrazem twarzy. Patrzyłam na niego ukradkiem, ale nawet jego piwne oczy wydawały się przygaszone, jakby nie było w nich życia. Westchnęłam w duchu, myśląc jak do bardzo nieszczęśliwego miejsca trafiłam...
   Mimo, że pałac był przepiękny, to wydawał się najsmutniejszym miejscem na ziemi. Nie zauważyłam tam zbyt wiele osób, mignęli mi jedynie ludzie ze służby oraz kilka ważnych osobistości. Tupot naszych stóp odbijał się echem od ścian, co jeszcze bardziej dominowało to poczucie pustki.
    Doszliśmy do drzwi jakiejś komnaty, zapewne prywatnej króla. Strażnicy stojący na warcie bez żadnego słowa otworzyli je dla nas. Wkroczyłam do salonu, w którym jak się spodziewałam miał panować ład i porządek. Pomyliłam się i to bardzo. Na kanapach leżały w nieładzie królewskie szaty i zresztą nie tylko tam, ale także na podłodze a jeden płaszcz wisiał na haku, na którym wcześniej musiał wisieć obraz. Doszłam do takiego wniosku, po tym jak ujrzałam jeden na podłodze oparty o ścianę, był pokryty niewyobrażalną warstwą kurzu. Zdębiałam na widok takiego bałaganu, brud pochłaniał niegdyś piękną komnatę. Czyżby król nie dopuszczał tu służby, pokojówek  lub kogokolwiek innego?! Mimowolnie się wzdrygnęłam.
   Po tym jak dokonałam oględzin tego czegoś, co kiedyś nadawało się do zamieszkiwania do środka wszedł - jak się domyśliłam - król. Był przystojny, ciemne włosy opadały na ramiona a w czekoladowych oczach błyskały wesołe ogniki. Swoją urodą rozświetlał ponure i brzydkie pomieszczenie, może to był zamierzony efekt? Zestawienie brzydoty z pięknem ? 

- Możesz odejść - odezwał się i skinął na strażnika, a ten niemal bezszelestnie opuścił pokój zostawiając mnie sam na sam z jego wysokością.
  Spojrzałam na drzwi, nie czułam się zbyt komfortowo będąc z nim sama. Nie wydawał mi się niebezpieczny, ale nigdy nie wiadomo, co kryje się pod tym spokojnym obliczem.
   Nie miałam odwagi się odezwać, więc czekałam. On również wybrał milczenie i ze skupieniem zaczął lustrować mnie wzrokiem. Skrępowana przestąpiłam z nogi na nogę, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie wiedziałam o nim zupełnie niczego, bo Królestwo było zupełnie innym, odrębnym światem. Nikt z normalnych ludzi nie wiedział, co się dzieje za jego murami. Docierały do nas tylko rozkazy, parę pustych słów. Władza trzymała nas w szachu, pracowaliśmy dla niej od wieków, a oni niczym innym się nie odwdzięczali. Plebs - tylko tym byliśmy dla nich - miał bić pokłony i dziękować za to, że może żyć! Ale na pierwszy rzut oka, wiedziałam, że Królestwo jest strasznie zepsute. Nie było w nim nic dobrego, ludzie otaczali się pięknem, jakby to miało zatuszować i przysłonić brzydotę ich własnych dusz. Nie uznawali jakiś większych wartości i przez to byłam zdania, że nawet biedny plebs jest bardziej pozytywnym miejscem. 

- Więc, co sądzisz o pałacu ? - przerwał moje rozmyślania
- Jest nie powiem, zachwycający, Wasza Wyskość - nie mogłam powstrzymać się od wymownego spojrzenia na komnatę, która w niczym nie przypominała królewskiej.
  Zauważył moje spojrzenie, bałam się iż go to rozzłości, ale ku mojemu zaskoczeniu roześmiał się perliście.
- Wiem, że ten bałagan jest nieodpowiedni na króla, ale jakoś muszę trzymać swą małżonkę z dala od siebie...
   Spojrzałam na niego osłupiała. Miał żonę? Więc na co ja mu byłam potrzebna? To był jakiś żart, czyli nie potrzebnie doznałam tylu upokorzeń ? Chyba zobaczył te pytania w moich oczach, bo powiedział:

- Nie jestem z nią, bo tego chciałem. Moja matka tego pragnęła, i nie chcąc słuchać do śmierci jej narzekań zgodziłem się na ten związek. Nie miałem większego wyboru - westchnął z udawaną rozpaczą - Dlatego wezwałem ciebie, tyle się  nasłuchałem o twojej urodzie i ciętym charakterze, iż bardzo zapragnąłem mieć cię w swoim posiadaniu.
- Wasza wysokość, czyli królowa nie wie, że tu jestem ? - spytałam lekko zdezorientowana.
   Uśmiechnął się w bardzo niepokojący sposób, moja intuicja podpowiadała mi, że knuł coś - i to nie wyjdzie mi na dobre. Podszedł do mnie i ujął mą dłoń w swoją, która wydawała mi się zbyt delikatna jak na mężczyznę. Ogólnie sprawiał wrażenie mało męskiego, był zbyt wymuskany. Nie dorównywał jaszczurowi - przeleciał mi przez głowę obraz Króla Wszystkich Mórz. Od tamtego aż promieniała męskość i seksapil, nie było w nim delikatności króla, co to to nie.
- Nie długo podadzą drugie śniadanie, jak się domyślam nic jeszcze nie jadłaś? - nie odpowiedział na moje pytanie, co bardzo mnie zaniepokoiło.
   Poprowadził mnie do wyjścia, drzwi znowu otworzyli strażnicy - nie wiem skąd wiedzieli, że się do nich zbliżamy. Czyżby mieli tak dobry słuch? To było trochę dziwne i niepokojące, ale bardziej skupiłam się na tym, co może planować król. Widziałam ten jego uśmieszek. Nie mogłam jednak nic zrobić, znalazłam się w Królestwie, już w ogóle nie miałam żadnych praw. Byłam marionetką w rękach władzy, zdana na ich łaskę. Jednak nie oznaczało, to że będę całkowicie posłuszna, nigdy taka nie będę, to było wbrew mojej naturze.
  Dotarliśmy do jadalni - chyba można było nazwać tak to pomieszczenie - po lewej widniał ogromny kominek z czerwonej cegły, który stanowił piękny kontrast dla brązowych ścian. Na podłodze pysznił się fioletowy dywan ze złotymi zdobieniami. Wzdłuż paleniska stał długi, mahoniowy stół , na którym już zostały podane potrawy. Zauważyłam kilkanaście gatunków sera, soczyste szynki i świeże warzywa oraz świeże pieczywo. Ślinka napłynęła mi do ust - moje śniadanie nigdy tak nie wyglądało.
  Po prawej królował przeogromny kredens z dziesiątkami różnych alkoholi, światło odbijało się od szklanych butelek. A na wprost mnie wchodziło się do kuchni, bo stamtąd dochodziły do nas zniewalające zapachy. Chyba nie tak wyobrażałam sobie to miejsce. Było inne niż w moich wyobrażeniach.
  Podeszliśmy do stołu, król usiadł u jego szczytu a ja po jego lewej stronie. Siedziałam skrępowana i nie za bardzo wiedziałam, co mam zrobić czy powiedzieć. Cisza między nami była niemal namacalna. Spojrzałam na niego i czekałam. Miałam inny wybór?
- Hmm, jak się do ciebie zwracają ? - przerwał ciszę.
- Sundel - odpowiedziałam i skrzywiłam się nieznacznie, nie było to zbyt pochlebne imię.
- Ale to oznacza...
- Kurwę, wiem. Tym jestem - spojrzałam mu prosto  w oczy.
- Możesz sobie nadać inne imię - oparł z uśmiechem
- Ale co to zmieni, Wasza Wysokość - dodałam tytuł, aby mu nie podpaść.
- Nie spytasz jak ja mam na imię ?
- Nie jestem godna - schyliłam głowę w udawanej pokorze.
- Lucjusz...
    Naszą pogawędkę przerwało wejście dwóch kobiet, jedna starsza musiała być matką Lucjusza a młodsza, urodziwa blondynka małżonką. Sam wyraz jej twarzy mówił o tym, że nie jest za mądra. Takich poznaje się na kilometr, wręcz cuchną głupotą. Kiedy otworzyła usta, trochę zrozumiałam dlaczego król nie chce mieć z nią bliższego kontaktu.
- Czemu po mnie nie przyszedłeś? - warknęła blondynka - Sama mam schodzić na śniadanie, nie masz dla mnie czasu w ogóle. Tylko byś zamykał się w tej komnacie !
- Hoho, kłótnia małżeńska - mruknęłam pod nosem, współczując młodemu władcy - nie miał nawet trzydziestu lat.
   Wtedy wzrok wściekłej złotowłosej królowej spoczął na mnie - tak, nic nie wiedziała o moim przybyciu. Podniosła wątłą rączkę, którą  pewnie używała tylko do jedzenia, bo resztę za nią robiła służba. Wskazała na mnie i spytała:
- Kim jest ta osoba?
   Lucjusz tylko uśmiechnął się chytrze, widać wspaniale się bawił. Do jego żony podeszła matka, położyła jej z troską dłoń na ramieniu. Kobieta miała czarne, bezdenne oczy, nie było co się w nich doszukiwać ciepła. Brązowe włosy były upięte w koronę, mimo podeszłego już wieku nadal była atrakcyjna. I wyglądała na bardziej opanowaną.
- Odpowiedz, synu - w jej głosie była zawarta swego rodzaju groźba. Wypowiedziała to z takim chłodem, że dostałam gęsiej skórki. Nie skończy się to dobrze, o nie!
    Ów syn rozparł się wygodnie na krześle i z satysfakcją wypowiedział tylko dwa słowa:
- Moja kochanka.
   O nie! No to miałam przechlapane, jeśli na kogoś spadnie kara, to tylko i wyłącznie na mnie. Zadrżałam z niepokoju i miałam powód się bać. Kobieta podeszła do mnie i zwaliła z krzesła. Z nią nie mogłam walczyć, była kiedyś królową. Nawet nie myślę, jaka spotkałaby mnie kara za podniesienie ręki na królewską rodzinę.
   Spoliczkowała mnie, jak widać upokorzeniom nie było końca. Nigdy nikt nie potraktuje mnie z szacunkiem! Chwyciła mnie za podbródek i spojrzała mi w oczy tym swoim martwym wzrokiem. Wzdrygnęłam  się.
- Kim ty jesteś? Masz takie dziwne oczy - byłam jedyną osobą na wyspie, która mogła pochwalić się niebieskimi - za bardzo niebieskie. I te włosy - skrzywiła się - z błękitnymi pasmami. Wyglądasz, jak czarownica z morza!
- Skąd wiesz, że nią nie jestem ? - uśmiechnęłam się chytrze, niepotrzebnie ją prorokowałam, ale to było silniejsze ode mnie.
    Wymierzyła mi kolejny cios w policzek, tym razem silniejszy. Poczułam silne szczypanie, jeden z pierścieniu na jej dłoni przeciął skórę. Powstrzymałam się od krzyku, mimo że ból był nie do wytrzymania. Nie mogłam pokazać słabości.
   Do przedstawienia dołączyła żonka króla, miałam wrażenie że zaraz się przewróci, była taka szczupła. Pochyliła się nade mną z pogardą i również próbowała mnie skrzywdzić. Jednak jej dłoń nie zetknęła się z moja twarzą, bo z niewyobrażalną szybkością złapałam ją za nadgarstek. Z lekkim przerażeniem zauważyłam, jak wydłużają mi się paznokcie i zamieniają się w błękitne szpony. Wbiły się w delikatną skórę królowej, która krzyknęła z bólu. Obie kobiety patrzyły na to przestraszone, starsza wykrzyknęła:
- Coś ty za szatana tu sprowadził?!
   Puściłam szybko blondynkę, która upadła a z jej ręki wytrysnęła krew. Nie potrafiłam nad sobą zapanować! Czyżby dotknęła mnie jakaś klątwa, skąd te pazury, które mogły należeć tylko do dzikiej istoty z oceanu? Może rzucił ją na mnie Wąż Morski? Byłam osłupiała, że nawet nie zorientowałam się, kiedy dwóch strażników złapało mnie pod ramionami.
- Zabierzcie ją do lochu, jutro spłonie na stosie! - wykrzyczała starsza kobieta.



***


Youki: Ta-dam ! Wiem, że nas kochacie!
Nikai: Boziu, nawet nie wiecie, co się będzie dziać ! Aaaa! Nawet ja nie mogę z emocji ! <3 Youki to ma banię :*
Youki: Ty się tak nie podlizuj, i tak wywieszę Cię jak pranie !
Nikai: Tak, wiem jestem bezużyteczna :(
Youki: No przestań, wiesz, że Cię kocham ! Bardziej od Pana K - ale od roweru to nie !
Nikai: Musimy sprawdzić błędy, się tak nie ciesz :(
Youki: Okeej... wiesz, że tego nie lubię ... ;'(
Nikai: Do roboty ! ^_^
Youki: Jutro dam Ci wycisk na tym bieganiu, że nie wstaniesz...
Nikai: Okej, okej :(
  

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 3 - Nie jestem taka słaba !




- Co, kurwa?! - wydarłam się. Kierowana impulsem walnęłam go nasadą dłoni prosto w nos, usłyszałam chrupnięcie kości, a może raczej ości?! Kto go tam wie, może być bardziej wynaturzony niż wygląda. - Ty nędzna kreaturo, nie prosiłam się o ratunek!
- Jaka pewna siebie - uśmiechnął się złośliwie przytykając dłoń do nosa, z którego sączyła się powoli granatowa krew.
- Taka pewna siebie, że ci jeszcze raz przyjebie ! - zawarczałam i wstałam na nogi dezorientując go tym całkowicie.  Wykorzystując to, że nie za bardzo wiedział, co się dzieje, otrzepałam spódnicę i ruszyłam w stronę miasta. Z dumnie podniesioną głową oddalałam się od tej dziwnej istoty, mając nadzieję, że za mną nie ruszy. A ja chciałam mu podziękować, dobre żarty. Wchodziłam już na zarośniętą część plaży, gdy krzyknął do mnie.
- Jaka znowu tam kreatura?! Widziałem, jak patrzysz na mnie maślanym wzrokiem, a jeszcze nie widziałaś wszystkiego, oj nie ! - zaszczebiotał rozbawiony - Możesz mieć to wszystko od zaraz !
  Nie wytrzymałam, odwróciłam się na pięcie i podeszłam do niego powoli, kusicielsko zakręciłam biodrami. Przez te lata spędzone w domu publicznym znałam takie sztuczki, jednak po raz pierwszy miałam zamiar je wykorzystać. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale chciałam się na nim odegrać. Znalazłam się tak blisko tego morskiego stworzenia, że jeszcze mały krok, aby bym wtopiła się w jego umięśniony tors. Spojrzałam na niego spod rzęs, a przy tym oblizałam kusząco górną wargę. Widziałam, jak bacznie mnie obserwuję, w jego oczach mignęły iskierki pożądania. Jedną dłoń położyłam mu na piersi i zaczęłam zataczać małe kółeczka. Zadrżałam pod moim dotykiem, miałam go w garści! Nie tak trudno sprawić, aby niebezpieczny potwór jak on stał się bezbronny.
- Więc, mówisz, że mogę mieć ciebie całego - zapytałam przekornie, uśmiechając się zalotnie.
- Oczywiście, skarbie, jeśli ty będziesz cała moja - jego twarz przybliżyła się do mojej, wiedziałam, że chce mnie pocałować, jednak ja miałam coś innego w planach.
   Z udawaną czułością pogłaskałam go po policzku, uniosłam się na palcach, ale zamiast doprowadzić do pocałunku, nachyliłam się do jego spiczastego ucha i wyszeptałam z największą  złośliwością na jaką mnie było stać.
- Mój drogi, ale tak się składa, że jestem obiecana już królowi - zaśmiałam się podle i dłonią, którą pieściłam jego policzek przywaliłam z całej siły. Dwa zero dla mnie !
   Zaśmiewając się z tego perfidnego gada, odwróciłam się po raz kolejny. Jednak tym razem mnie zaskoczył, jego dłoń z długimi pazurami owinęła się o mój nadgarstek.
- Nie myśl, że drugi raz Ci wybaczę, za podniesienie na mnie ręki - wysyczał.
  Oh, wkurzyłam bestię z morza, ale on nie wiedział z kim ma do czynienia. Nie byłam słabą dziewczynką, życie nauczyło mnie paru przydatnych sztuczek.
   Chwyciłam jak najmocniej jego dłoń i odpowiednio rozkładając ciężar przerzuciłam go sobie przez ramię. W mgnieniu oka leżał plackiem u moich stóp. Dla pewności, że nie będzie mnie gonił, aby się zemścić kopnęłam go prosto w krocze. Facet to facet, nie ważne skąd, każdego to zaboli. Biedak aż się zachłysnął, korzystając z okazji zaczęłam biec. Uciekając jak najszybciej usłyszałam jedynie, jak mamrotał pod nosem.
- Kobieta mnie pokonała ... jak?!
   Zaśmiałam się i szybko zniknęłam mu z oczu. Po co zgrywać chojraka, i tak już wiele mu pokazałam. Następnym razem mogłam nie mieć takiego szczęścia. Po takim czymś to raczej będzie chciał mnie zjeść, a nie żenić się ze mną!
  Dobiegałam na miejsce, przed bramą burdelu stała królewska karoca. Boże, spóźniłam się! Podbiegłam do burdelmamy, która stała obok mojego transportu na zamek. Jej piękną twarz wykrzywiała złość, nie skończy się to dla mnie zbyt dobrze. Zwolniłam i na drżących nogach podeszłam do tej, która prze tyle lat trzymała mnie za niewidzialnymi kratami.
- Gdzieś Ty była? - wysyczała - Wiesz, jakiego mi wstydu narobiłaś ?!
- Przepra... - nie dano mi dokończyć, bo poczułam silne uderzenie w policzek.
- Zamknij się, na nic mi twoje przeprosiny ! Wsiadaj do wozu, twoje rzeczy są już spakowane - wykrzyczała.
  Wtedy pożałowałam, że nie poszłam z jaszczurem...
***
Youki :No nasza dziewczynka !
Nikai: Muszę wracać do domu, hahhaha, nie będzie pisania na kilka dni :D Taka jestem okrutna ^_^
Youki: Także  tego... Do widzenia :*

Rozdział 2 - Nietypowa propozycja

Autorki: Youki i Nikai :)

  Zamknęłam oczy godząc się z przeznaczeniem, kiedy nagle poczułam jak coś obejmuje mnie w talii i ciągnie ku górze. Nie zdążyłam zobaczyć, co przyszło mi na ratunek, bo straciłam przytomność. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna, byłam świadoma tylko jednego - ktoś uciskał moją klatkę piersiową i wpuszczał tlen do płuc zalanych przez wodę. W pewnym momencie oprzytomniałam i z ulgą wyplułam z siebie całą ciecz. Uniosłam ciężkie powieki, do oczu wdarły się promienie słońca, przez co znowu je przymknęłam. Jednak zdążyłam zarejestrować, iż ktoś się nade mną pochyla, czułam na sobie natarczywy wzrok.
- Widzę, że odzyskałaś przytomność, więc otwórz oczy...spójrzże łaskawie na swojego wybawcę - prychnął obcy dla mnie głos. Był lodowaty i oschły, nigdy nie słyszałam mu podobnego.
   Na szczęście nie był w żadnym calu podobny do tamtego, który zwabił mnie na wrak statku, dlatego odważyłam się znów otworzyć oczy. Najpierw zauważyłam niewyobrażalnie długie fioletowo niebieskie włosy, który oplatywały zgrabną sylwetkę - jak się okazało - mężczyzny. Były jeszcze mokre, więc światło beztrosko odbijało się od małych kropelek, które się na nich osadziły. Druga rzecz, jaka przykuła moją uwagę, były jego nienaturalne oczy, turkusową tęczówkę przecinała źrenica podobnie jak u jakiegoś gada. Moje własne, lazurowe nie mogły nawet na chwilę odciągnąć się od jego niesamowitej twarzy, miał idealnie zarysowaną szczękę, a kości policzkowe mogłyby spokojnie zaliczyć się do najcudowniejszych, gdyby nie to, że były pokryte delikatnymi łuskami koloru letniego nieba.
  Niepokoił mnie coraz bardziej, zaczęłam bardziej mu się przyglądać. Zauważyłam spiczaste uszy, kiedy wiatr odgarnął mu włosy. Byłam przerażona do tego stopnia, że nie porafiłam od niego uciec, mimo, że ciało podpowiadało mi " Uciekaj stąd!", to umysł był nim całkowicie zauroczony. Postanowiłam dać mu szansę, przynajmniej na chwilę rozmowy. Chciałam mu podziękować, bo za pewne nie dostanę na to drugiej szansy, mógł w każdej chwili zniknąć w wielkich wodach oceanu. W końcu, jak się domyśliłam, był morskim stworzeniem. Zawsze pragnęłam ujrzeć mieszkańca świata z poza lądu, nawet nie myślałam, że ktoś z nich przyjdzie mi na ratunek.
- Co się tak patrzysz ? Skoro jesteś przytomna to przejdźmy do interesów. - powiedział swym niesamowitym głosem, była w nim moc, przy każdym słowie, które wypowiadał musiałam mimowolnie zadrżeć.
   Dopiero wtedy ujrzałam jego nieludzkie zęby, każdy z nich był zaostrzony, wyglądały przerażająco, iż na chwilę cała się spięłam. Widząc moją reakcję uśmiechnął się szeroko z widoczną perfidią, czyżby cieszył się z czyjegoś strachu? Może jednak nie był taki dobry, jak sobie pomyślałam ? Skoro w moim świecie istnieje podział na dobrych i złych, to czemu nie miałby istnieć także w jego świecie. Przez całe życie ślepo wierzyłam, że wszystko, co pochodzi z morza jest absolutnie nieskazitelne. Jednak nie na darmo powstały legendy o wężach morskich, które nawet we mnie budziły lęk.
   Zasmuciłam się, bo to w jakiś sposób jeszcze bardziej mnie rozsypało. Czyli nie ma miejsca na świecie, gdzie nie istniałoby zło? Nie mogłam mieć jednak całkowitej pewności, może tylko sprawiał wrażenie złego. Zapłonęła we mnie nadzieja. Jeszcze nic nie zostało przekreślone!
   Spojrzałam mu głęboko w oczy, chciałam wyczytać w nich, jaką ma naturę. Dobrą, czy też złą ? Nie był to pierwszy raz, kiedy używałam swoich zdolności jasnowidzenia. Dzięki mojemu darowi zawsze wiedziałam z kim mam do czynienia. Taka wiedza dawała mi siły za każdym razem, kiedy musiałam ...pracować.
   Powoli zaczęłam wędrówkę do jego umysłu, chcąc połączyć się na chwilę z jego jaźnią. Niestety napotkałam swoistą barierę, wyobrażałam sobie ją jako gruby i wysoki mur nie do przebycia. Próbowałam się przez nią przedrzeć, jednak skończyło się to tym, że coś smagnęło mój własny umysł, niemalże boleśnie. Skrzywiłam się.
- A może zamiast bawić się we wchodzenie w czyść umysł, to porozmawiamy jak ludzie... Przynajmniej nie będę musiał Cię krzywdzić. - był lekko poirytowany, głęboko westchnął i kontynuował - Przepraszam, gdzie moje maniery. Nawet się nie przedstawiłem, ahh... Także, masz przed sobą Króla Wszystkich Wód, to mój oficjalny tytuł, a potocznie nazywają mnie Wężem Morskim...
- Wężem morskim - przerwałam mu przestraszona - Chcesz mnie zjeść ...?
- Coo? No wiesz, za kogo ty mnie bierzesz! - prychnął oburzony - No w sumie chciałem Cię zjeść, ale że jesteś jedną z najpiękniejszych stworzeń, jakie widziałem, to wolę pojąć cię za żonę. 

- Co, kurwa?! - wydarłam się.

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 1 - Wrak przeznaczenia

Autorki : Youki-chan, Nikai San 


   Był chłodny marcowy poranek, wody mórz były dziwnie niespokojne, zapowiadało się na sztorm, jednak to  nie powstrzymywało mnie od porannego zanurzenia się w odmętach lodowatej wody. Tylko ona potrafiła odciągnąć mnie od trudności codziennego życia i przykrych wspomnień, które dręczyły mnie co noc, nie dając spokojnie zasnąć. Chłodna bryza ostudziła rozpalone myśli, i chociaż na chwilę byłam wstanie odetchnąć pełną piersią. Od zimna szczypała mnie delikatna skóra, jednak ten ból był przyjemny i nieporównywalny z tym jaki czułam na co dzień.
   Nawet fale nie potrafiły zmyć ze mnie brudu, który osiadał na mnie przez jedenaście lat. Nie było nawet sekundy abym nie czuła na sobie dotyku tych obrzydliwych mężczyzn. Każdej nocy jeden, czasami więcej bez litości mnie gwałcił. Chociaż było to obrzydliwe, starałam się patrzeć w oczy każdemu z nich. Widziałam wtedy ich ból, cierpienie i odrzucenie. Tylko to powstrzymywało mnie przed samobójstwem, całkowitym pożegnaniem się ze światem. Już od dawna nie czułam się jego częścią, byłam tak zbrukana, że czasami nie myślałam o sobie jak o człowieku. Życie zrobiło ze mnie dziwkę, która nawet nie myślała o tym, co się dzieje za ścianami burdelu.
   Tak, były poranki takie jak ten, kiedy mogłam popatrzeć w horyzont i podziwiać siedem wysp, otoczonych bezkresnym lazurowym oceanem. Niekiedy miałam wrażenie, że poza nimi i tą wielką wodą nie ma niczego innego. Jakby to miejsce w jakim się urodziłam, było centrum świata. Ludzie jednakże mówią, iż na końcu horyzontu znajduje się bezkres, gdzie wszystko i wszyscy są szczęśliwi i nie doznają żadnych cierpień. Za każdym razem widząc wschodzące słońce zza linii wody, myślałam o tym jak to jest być wolnym, ale tylko wtedy. W momencie, gdy słońce było w pełni widoczne musiałam wracać do swych przykrych obowiązków.
   Miałam nie wiele czasu, dlatego zanurkowałam aby podziwiać wodny świat, bo tylko on nie uczynił mi krzywdy. Po raz kolejny nie mogłam się nadziwić pięknem uśpionych koralowców, mimo przyblakłego koloru żółci i bieli nie traciły swojego uroku. Przypominały mi mnie samą, przez te lata nie utraciłam swojej urody, gdyby tak się stało zapewne nie byłabym tak rozchwytywana na królewskim dworze, gdzie miałam zostać konkubiną króla. Dowiedziałam się o tym nie dawno, do domu rozkoszy przyszli dwaj faceci w brązowych mundurach z dokumentem, w którym król pisał o tym, iż słyszał o kobiecie o niesamowitych zdolnościach i chce ją dla siebie. Oczywiście byłam nią ja, przez lata wykształciłam w sobie zdolności jasnowidzenia, i jak widać wieści o tym rozeszły się aż do samego zamku. Ponadto mówiono wśród ludzi, że przynoszę niesamowite szczęście i dobrobyt. Nie zdziwiłabym się, gdyby wiedziała o tym reszta krain.
   Postanowiłam wynurzyć się z wody, w końcu poczułam grunt pod stopami. Powoli stawiałam kroki, nie chcąc rozstawać się z oceanem. Nagle usłyszałam cichy, prawie niesłyszalny głos, wołał on o pomoc. Nie byłam wstanie określić skąd dochodziło owo wołanie. Zaczęłam się rozglądać, w pewnym momencie zaczęło mnie coś przyciągać do rozbitego na wielkich skałach wraku statku rybackiego. Nie zastanawiając się bardzo, zaczęłam iść w jego stronę. Aby wejść na statek najpierw musiałam wspiąć się na skały, a potem zeskoczyć na pokład, który zaskrzypiał pod moimi nogami. Jego deski były zbutwiałe, ledwo utrzymywały mój niewielki ciężar. Skierowałam się ku otworowi w deskach, lekko drżąc na ciele spuściłam się w dół. Panowały tam grobowe ciemności, ledwo widziałam swoją dłoń, gdy wyciągałam ją do przodu. Nie zatrzymałam się jednak, coś kazało mi iść dalej.
   Co chwila potykałam się o wystające belki, przynajmniej myślałam, że to były belki. Kilka razy upadałam zdzierając przy tym białą jak śnieg skórę ze swych dłoni oraz kolan. W brązowe do połowy pleców włosy z niebieskimi prześwitami, wplątywały się pajęczyny, które odgarniałam z odrazą. Wiedziałam, że zapewne wyglądam jak półtora nieszczęścia, ale nie przejmowałam się tym.
   Wołanie, które zwabiło mnie tu z plaży nasilało się z każdym krokiem, miałam wrażenie, że dociera do mojego umysłu. Jakby ktoś przemawiał wewnątrz mojej głowy, to było przerażające uczucie.
- Kim jesteś? Czemu Cię nie widzę? - spytałam drżącym głosem.
    W odpowiedzi zostałam tylko zepchnięta na samo dno wraku, które było doszczętnie zalane. Moje ciao opadło bezwładnie na dno, wiedziałam, że to mój koniec. Nie mogłam się ruszyć, jakby coś albo ktoś mnie przytrzymywał.
" Kim jestem...? Twoim najgorszym koszmarem, skarbie..." - jakiś obcy głos pojawił się w mojej głowie, sprawiając, że byłam jeszcze bardziej przestraszona.
      I on miał być moim ostatnim wspomnieniem? Dusząc się przez jeden z żywiołów, starałam się przywołać chociaż jedno dobre. Nie było takiego, chciało mi się zapłakać nad samą sobą. Dlatego też przestałam walczyć ze śmiercią, która niemal z czułością wyciągała do mnie swe ręce. Wypuściłam całe powietrze z płuc, chcąc jak najszybciej pożegnać się ze światem. Zamknęłam oczy godząc się z przeznaczeniem, kiedy...