niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 4 - Klątwa


  Na drżących nogach weszłam do królewskiego powozu, z racji, że byłam tylko zwykłą prostytutką żaden z mężczyzn nie podał mi ręki i nie pomógł tak jak każdej innej kobiecie. To już było wystarczająco upokarzające. Usiadłam i od razu ruszyliśmy z miejsca, nie powiedzieli do mnie nawet słowa, jakbym i na to nie zasługiwała. A może bali się ze względu na plotki, mówiące o tym, iż jestem wiedźmą ? Zagryzłam  wargi nie mal do krwi, bo inaczej krzyknęłabym z frustracji i nie pohamowanej wściekłości na niesprawiedliwy los.
   Wóz podskakiwał na wybojach przedmieścia, droga tutaj nie była do końca zadbana - dzięki temu wiedziałam w którym momencie znaleźliśmy się w bogatej dzielnicy. Odważyłam się odchylić ciemne zasłonki i spojrzałam kątem oka na świat tak bardzo nie podobny do mojego. Domy aż krzyczały o swoim luksusie i wygodzie, a ludzie w nich mieszkający też wyglądali inaczej, byli promienni. Nie zauważyłam kogoś, kto by słaniał się na nogach z głodu i zmęczenia, które wywołał codzienny trud. Nie usłyszałam płaczu dziecka, które zostało porzucone pod drzwiami burdelu... 

    Mroczne wspomnienia wdarły mi się do głowy, czyniąc w niej jeszcze większy chaos. Musiałam je szybko odpędzić, inaczej do końca dnia będę w ich władaniu. Musiałam się skupić nad tym, co mnie czeka w zamku, czego oczekiwał ode mnie król. Zatopiłam się w myślach na temat tego, jaki tak naprawdę jest ten, który włada wyspą, kiedy nagle konie ciągnące powóz, stanęły. Usłyszałam krzyki i przepychanki, ktoś za wszelką cenę chciał się do mnie dostać, bo po chwili wytargano mnie za włosy tak szybko, że ledwo to zarejestrowałam, wylądowałam na bruku, dosłownie.
- Co się dzieje ? - wykrzyknęłam zszokowana zaistniałą sytuacją.
- Milcz, dziwko ... spóźniłaś się ! - powiedziała kobieta wyglądająca na taką, która bez trudu mogłaby nosić głazy gołymi rękoma, gdyby nie kobiecy głos, uznałabym ją za mężczyznę - Masz jeszcze czelność się odzywać !?
  Była ubrana w czarne, bezkształtne szaty, które jeszcze bardziej ujmowały kobiecości. Ciemne włosy z siwymi pasmami ściągnięte w koka sprawiały, że rysy jej twarzy wydawały się ostrzejsze, niż za pewne były w rzeczywistości.
   Zwęziłam oczy w wąskie szparki - nie podobało mi się takie traktowanie - i wymierzyłam babochłopie silnego kopniaka w kość piszczelową. Zaskoczona poluźniła chwyt na moich włosach, miałam zatem dobrą okazję do podcięcia jej nóg. Nie zorientowała się, kiedy to ona leżała na ziemi a ja stałam dumnie nad nią.
- Nazywaj mnie dziwką, ale nie traktuj  jak psa! - niemal wyplułam z siebie te słowa.
   Wszyscy patrzyli na mnie zszokowani, nikt się nawet nie ruszył. Podeszłam do umundurowanego mężczyzny, który wyglądał mi na myślącego głową, a nie pięściami. Stanęłam przed nim dumnie i spokojnym głosem, spytałam:
- Czy mógłbyś mnie zaprowadzić do króla? Oczekuje mnie - uśmiechnęłam się delikatnie, jakby przed chwilą do niczego nie doszło.
   Osłupiały lekko skinął głową i położył mi dłoń na ramieniu, aby mnie poprowadzić. Weszliśmy do zamku, niemal pożartego przez przepych. Dominował marmur i oślepiające wręcz zdobienia, przykuwając wzrok tak prostej kobiety jak ja. Musiałam przyznać, że król miał gust, wiedział co piękne, dlatego wziął sobie mnie na własność. Nie byłam narcystyczna, ale widziałam spojrzenia mężczyzn i to w pełni mnie przekonywało, że nie należę do przeciętnych.
   Mój strażnik był bardzo milczący, prowadził mnie do miejsca spotkania z kamiennym wyrazem twarzy. Patrzyłam na niego ukradkiem, ale nawet jego piwne oczy wydawały się przygaszone, jakby nie było w nich życia. Westchnęłam w duchu, myśląc jak do bardzo nieszczęśliwego miejsca trafiłam...
   Mimo, że pałac był przepiękny, to wydawał się najsmutniejszym miejscem na ziemi. Nie zauważyłam tam zbyt wiele osób, mignęli mi jedynie ludzie ze służby oraz kilka ważnych osobistości. Tupot naszych stóp odbijał się echem od ścian, co jeszcze bardziej dominowało to poczucie pustki.
    Doszliśmy do drzwi jakiejś komnaty, zapewne prywatnej króla. Strażnicy stojący na warcie bez żadnego słowa otworzyli je dla nas. Wkroczyłam do salonu, w którym jak się spodziewałam miał panować ład i porządek. Pomyliłam się i to bardzo. Na kanapach leżały w nieładzie królewskie szaty i zresztą nie tylko tam, ale także na podłodze a jeden płaszcz wisiał na haku, na którym wcześniej musiał wisieć obraz. Doszłam do takiego wniosku, po tym jak ujrzałam jeden na podłodze oparty o ścianę, był pokryty niewyobrażalną warstwą kurzu. Zdębiałam na widok takiego bałaganu, brud pochłaniał niegdyś piękną komnatę. Czyżby król nie dopuszczał tu służby, pokojówek  lub kogokolwiek innego?! Mimowolnie się wzdrygnęłam.
   Po tym jak dokonałam oględzin tego czegoś, co kiedyś nadawało się do zamieszkiwania do środka wszedł - jak się domyśliłam - król. Był przystojny, ciemne włosy opadały na ramiona a w czekoladowych oczach błyskały wesołe ogniki. Swoją urodą rozświetlał ponure i brzydkie pomieszczenie, może to był zamierzony efekt? Zestawienie brzydoty z pięknem ? 

- Możesz odejść - odezwał się i skinął na strażnika, a ten niemal bezszelestnie opuścił pokój zostawiając mnie sam na sam z jego wysokością.
  Spojrzałam na drzwi, nie czułam się zbyt komfortowo będąc z nim sama. Nie wydawał mi się niebezpieczny, ale nigdy nie wiadomo, co kryje się pod tym spokojnym obliczem.
   Nie miałam odwagi się odezwać, więc czekałam. On również wybrał milczenie i ze skupieniem zaczął lustrować mnie wzrokiem. Skrępowana przestąpiłam z nogi na nogę, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie wiedziałam o nim zupełnie niczego, bo Królestwo było zupełnie innym, odrębnym światem. Nikt z normalnych ludzi nie wiedział, co się dzieje za jego murami. Docierały do nas tylko rozkazy, parę pustych słów. Władza trzymała nas w szachu, pracowaliśmy dla niej od wieków, a oni niczym innym się nie odwdzięczali. Plebs - tylko tym byliśmy dla nich - miał bić pokłony i dziękować za to, że może żyć! Ale na pierwszy rzut oka, wiedziałam, że Królestwo jest strasznie zepsute. Nie było w nim nic dobrego, ludzie otaczali się pięknem, jakby to miało zatuszować i przysłonić brzydotę ich własnych dusz. Nie uznawali jakiś większych wartości i przez to byłam zdania, że nawet biedny plebs jest bardziej pozytywnym miejscem. 

- Więc, co sądzisz o pałacu ? - przerwał moje rozmyślania
- Jest nie powiem, zachwycający, Wasza Wyskość - nie mogłam powstrzymać się od wymownego spojrzenia na komnatę, która w niczym nie przypominała królewskiej.
  Zauważył moje spojrzenie, bałam się iż go to rozzłości, ale ku mojemu zaskoczeniu roześmiał się perliście.
- Wiem, że ten bałagan jest nieodpowiedni na króla, ale jakoś muszę trzymać swą małżonkę z dala od siebie...
   Spojrzałam na niego osłupiała. Miał żonę? Więc na co ja mu byłam potrzebna? To był jakiś żart, czyli nie potrzebnie doznałam tylu upokorzeń ? Chyba zobaczył te pytania w moich oczach, bo powiedział:

- Nie jestem z nią, bo tego chciałem. Moja matka tego pragnęła, i nie chcąc słuchać do śmierci jej narzekań zgodziłem się na ten związek. Nie miałem większego wyboru - westchnął z udawaną rozpaczą - Dlatego wezwałem ciebie, tyle się  nasłuchałem o twojej urodzie i ciętym charakterze, iż bardzo zapragnąłem mieć cię w swoim posiadaniu.
- Wasza wysokość, czyli królowa nie wie, że tu jestem ? - spytałam lekko zdezorientowana.
   Uśmiechnął się w bardzo niepokojący sposób, moja intuicja podpowiadała mi, że knuł coś - i to nie wyjdzie mi na dobre. Podszedł do mnie i ujął mą dłoń w swoją, która wydawała mi się zbyt delikatna jak na mężczyznę. Ogólnie sprawiał wrażenie mało męskiego, był zbyt wymuskany. Nie dorównywał jaszczurowi - przeleciał mi przez głowę obraz Króla Wszystkich Mórz. Od tamtego aż promieniała męskość i seksapil, nie było w nim delikatności króla, co to to nie.
- Nie długo podadzą drugie śniadanie, jak się domyślam nic jeszcze nie jadłaś? - nie odpowiedział na moje pytanie, co bardzo mnie zaniepokoiło.
   Poprowadził mnie do wyjścia, drzwi znowu otworzyli strażnicy - nie wiem skąd wiedzieli, że się do nich zbliżamy. Czyżby mieli tak dobry słuch? To było trochę dziwne i niepokojące, ale bardziej skupiłam się na tym, co może planować król. Widziałam ten jego uśmieszek. Nie mogłam jednak nic zrobić, znalazłam się w Królestwie, już w ogóle nie miałam żadnych praw. Byłam marionetką w rękach władzy, zdana na ich łaskę. Jednak nie oznaczało, to że będę całkowicie posłuszna, nigdy taka nie będę, to było wbrew mojej naturze.
  Dotarliśmy do jadalni - chyba można było nazwać tak to pomieszczenie - po lewej widniał ogromny kominek z czerwonej cegły, który stanowił piękny kontrast dla brązowych ścian. Na podłodze pysznił się fioletowy dywan ze złotymi zdobieniami. Wzdłuż paleniska stał długi, mahoniowy stół , na którym już zostały podane potrawy. Zauważyłam kilkanaście gatunków sera, soczyste szynki i świeże warzywa oraz świeże pieczywo. Ślinka napłynęła mi do ust - moje śniadanie nigdy tak nie wyglądało.
  Po prawej królował przeogromny kredens z dziesiątkami różnych alkoholi, światło odbijało się od szklanych butelek. A na wprost mnie wchodziło się do kuchni, bo stamtąd dochodziły do nas zniewalające zapachy. Chyba nie tak wyobrażałam sobie to miejsce. Było inne niż w moich wyobrażeniach.
  Podeszliśmy do stołu, król usiadł u jego szczytu a ja po jego lewej stronie. Siedziałam skrępowana i nie za bardzo wiedziałam, co mam zrobić czy powiedzieć. Cisza między nami była niemal namacalna. Spojrzałam na niego i czekałam. Miałam inny wybór?
- Hmm, jak się do ciebie zwracają ? - przerwał ciszę.
- Sundel - odpowiedziałam i skrzywiłam się nieznacznie, nie było to zbyt pochlebne imię.
- Ale to oznacza...
- Kurwę, wiem. Tym jestem - spojrzałam mu prosto  w oczy.
- Możesz sobie nadać inne imię - oparł z uśmiechem
- Ale co to zmieni, Wasza Wysokość - dodałam tytuł, aby mu nie podpaść.
- Nie spytasz jak ja mam na imię ?
- Nie jestem godna - schyliłam głowę w udawanej pokorze.
- Lucjusz...
    Naszą pogawędkę przerwało wejście dwóch kobiet, jedna starsza musiała być matką Lucjusza a młodsza, urodziwa blondynka małżonką. Sam wyraz jej twarzy mówił o tym, że nie jest za mądra. Takich poznaje się na kilometr, wręcz cuchną głupotą. Kiedy otworzyła usta, trochę zrozumiałam dlaczego król nie chce mieć z nią bliższego kontaktu.
- Czemu po mnie nie przyszedłeś? - warknęła blondynka - Sama mam schodzić na śniadanie, nie masz dla mnie czasu w ogóle. Tylko byś zamykał się w tej komnacie !
- Hoho, kłótnia małżeńska - mruknęłam pod nosem, współczując młodemu władcy - nie miał nawet trzydziestu lat.
   Wtedy wzrok wściekłej złotowłosej królowej spoczął na mnie - tak, nic nie wiedziała o moim przybyciu. Podniosła wątłą rączkę, którą  pewnie używała tylko do jedzenia, bo resztę za nią robiła służba. Wskazała na mnie i spytała:
- Kim jest ta osoba?
   Lucjusz tylko uśmiechnął się chytrze, widać wspaniale się bawił. Do jego żony podeszła matka, położyła jej z troską dłoń na ramieniu. Kobieta miała czarne, bezdenne oczy, nie było co się w nich doszukiwać ciepła. Brązowe włosy były upięte w koronę, mimo podeszłego już wieku nadal była atrakcyjna. I wyglądała na bardziej opanowaną.
- Odpowiedz, synu - w jej głosie była zawarta swego rodzaju groźba. Wypowiedziała to z takim chłodem, że dostałam gęsiej skórki. Nie skończy się to dobrze, o nie!
    Ów syn rozparł się wygodnie na krześle i z satysfakcją wypowiedział tylko dwa słowa:
- Moja kochanka.
   O nie! No to miałam przechlapane, jeśli na kogoś spadnie kara, to tylko i wyłącznie na mnie. Zadrżałam z niepokoju i miałam powód się bać. Kobieta podeszła do mnie i zwaliła z krzesła. Z nią nie mogłam walczyć, była kiedyś królową. Nawet nie myślę, jaka spotkałaby mnie kara za podniesienie ręki na królewską rodzinę.
   Spoliczkowała mnie, jak widać upokorzeniom nie było końca. Nigdy nikt nie potraktuje mnie z szacunkiem! Chwyciła mnie za podbródek i spojrzała mi w oczy tym swoim martwym wzrokiem. Wzdrygnęłam  się.
- Kim ty jesteś? Masz takie dziwne oczy - byłam jedyną osobą na wyspie, która mogła pochwalić się niebieskimi - za bardzo niebieskie. I te włosy - skrzywiła się - z błękitnymi pasmami. Wyglądasz, jak czarownica z morza!
- Skąd wiesz, że nią nie jestem ? - uśmiechnęłam się chytrze, niepotrzebnie ją prorokowałam, ale to było silniejsze ode mnie.
    Wymierzyła mi kolejny cios w policzek, tym razem silniejszy. Poczułam silne szczypanie, jeden z pierścieniu na jej dłoni przeciął skórę. Powstrzymałam się od krzyku, mimo że ból był nie do wytrzymania. Nie mogłam pokazać słabości.
   Do przedstawienia dołączyła żonka króla, miałam wrażenie że zaraz się przewróci, była taka szczupła. Pochyliła się nade mną z pogardą i również próbowała mnie skrzywdzić. Jednak jej dłoń nie zetknęła się z moja twarzą, bo z niewyobrażalną szybkością złapałam ją za nadgarstek. Z lekkim przerażeniem zauważyłam, jak wydłużają mi się paznokcie i zamieniają się w błękitne szpony. Wbiły się w delikatną skórę królowej, która krzyknęła z bólu. Obie kobiety patrzyły na to przestraszone, starsza wykrzyknęła:
- Coś ty za szatana tu sprowadził?!
   Puściłam szybko blondynkę, która upadła a z jej ręki wytrysnęła krew. Nie potrafiłam nad sobą zapanować! Czyżby dotknęła mnie jakaś klątwa, skąd te pazury, które mogły należeć tylko do dzikiej istoty z oceanu? Może rzucił ją na mnie Wąż Morski? Byłam osłupiała, że nawet nie zorientowałam się, kiedy dwóch strażników złapało mnie pod ramionami.
- Zabierzcie ją do lochu, jutro spłonie na stosie! - wykrzyczała starsza kobieta.



***


Youki: Ta-dam ! Wiem, że nas kochacie!
Nikai: Boziu, nawet nie wiecie, co się będzie dziać ! Aaaa! Nawet ja nie mogę z emocji ! <3 Youki to ma banię :*
Youki: Ty się tak nie podlizuj, i tak wywieszę Cię jak pranie !
Nikai: Tak, wiem jestem bezużyteczna :(
Youki: No przestań, wiesz, że Cię kocham ! Bardziej od Pana K - ale od roweru to nie !
Nikai: Musimy sprawdzić błędy, się tak nie ciesz :(
Youki: Okeej... wiesz, że tego nie lubię ... ;'(
Nikai: Do roboty ! ^_^
Youki: Jutro dam Ci wycisk na tym bieganiu, że nie wstaniesz...
Nikai: Okej, okej :(
  

4 komentarze:

  1. O Boziu, o Boziu, o Boziu!!! Tego to się nie spodziewałam! Niesamowite! Ja chcę więcej! Zakochałam się normalnie w głównej bohaterce! Nie mogę się doczekać co się z nią stanie!
    Czy spłonie? Czy król się za nią wstawi? Czy wąż morski pomoże??? Mam tyle pytań i zero odpowiedzi! Ja chcę kolejny rozdział!!!
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz każdy może chcieć :D
      Nie no już przyszła Nikai i zaczynami się brać za pisanie ^^

      Usuń
  2. Wiecie jak ja długo na to czekałam?!
    Opłaciło się.
    Zakochałam się, po prostu się zakochałam.
    Główna bohaterka jest obłędna. Po prostu obłędna. Ale za to król... Koszmarnie się zachował. A królowa? Jak można zachowywać się tak względem swoich poddanych? Zimna suka.
    Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów, życzę pomysłów, chęci do siedzenia przez komputerem/laptopem/tabletem/ telefonem, co kto chce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak - czyta się bardzo, bardzo dobrze. Naprawdę. Historia wciąga, nie nuży i chociaż mi osobiście nie przypada do gustu postawa głównej bohaterki (jej charakter, jak dla mnie, jest za "ostry" ;) ) to bardzo ją polubiłam. Świetnie widać jej ciągły brak poszanowania, który raz po raz wzrasta, że w końcu musi dać upust swoim emocjom, co jest tak adekwatne do jej położenia. Spodobał mi się natomiast król, jak mam się rozbijać na szczegoły :)

    Tak więc, generalnie rzecz ujmując, weny i chęci do psiania. Zaciekawiona czekam dalej, bo ta historia ma bez wątpienia ogromny potencjał :)

    OdpowiedzUsuń