sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 5 - Bezlitosny król idiotycznego państwa




   Próbowałam się wyrwać, krzyczałam aby mnie puścili po tym, jak usłyszałam, że chcą spalić mnie na stosie. Nie! Nie po to Wąż Morski mnie uratował z otchłani oceanu, abym miała zginąć potem w ogniu. Nienawidziłam płomienia, jego żaru i niebezpiecznego blasku. Wszystko zaczyna się od maleńkiej iskry, przechodzącej w płomień, człowiek nawet nie zauważy a przeradza się w iście niszczycielską moc, która pochłania wszystko na swej drodze. Pali marzenia, wszystko co jest dla Ciebie ważne, i czy miałabym także pochłonąć mnie? Jeśli miałabym zejść tego świata, to na miejsce mojej śmierci wybrałabym ocean, jego bezkresne wody, które objęłyby mnie swymi chłodnymi ramionami. Z takim czymś bym się pogodziła, ale nie z perspektywą obrócenia się w popiół. 
   Dlatego wierzgałam nogami na wszystkie strony, próbowałam wbić zęby w ich ręce, zastosować nowo nabytych pazurów, które nadal uważałam za klątwę Węża. Mimo moich starań, nie udało mi się wyrwać z ich objęć, ponieważ spadła na mnie ciężka pięść jednego ze strażników. Świat przed oczami zawirował, ogarnęła mnie ciemność. 

***
  
    Usłyszałam dźwięk. Dochodził z oddali, że nie byłam w stanie określić kierunku z jakiego się rozchodził. Był to odgłos fal uderzających o skały, a może i ściany klifu, który przeradzał się w najpiękniejszą muzykę - pieśń oceanu. Naraz zabrzmiał szum wzburzonej wody, krzyk mew i śpiew delfinów tańczących wśród fal, potężne głosy wielorybów. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie to, że nie widziałam tego, byłam tylko wstanie usłyszeć, próbowałam ujrzeć to, co jawiło się w mej wyobraźni, jednak bezskutecznie. Sięgnęłam dłońmi do swych oczu, i jak się okazało nie mogłam zobaczyć nawet własnego ciała. Jakby nic nie istniało, ja wraz ze światem wyparowałam, zostało tylko echo odgłosów, jakby marne wspomnienie lub pocieszenie za utraconym. Została nicość i nic poza nią, brak jakiejkolwiek nadziei na odwrócenia zdarzeń, które tego doprowadziły. Co? Co mogło sprawić, że tak się stało? Kiedy? Czy świat może przestać istnieć w zaledwie ułamku sekundy? Za jednym mrugnięciem oka, tak że się nie spostrzegłam zniknęło moje życie, bo to co czułam w tamtym momencie nie dało się określić. Byłam zawieszona w pustce, nie czułam praktycznie niczego, czy było ciepło czy zimno? Jakbym stała się tylko myślą, która w jakiś niewyjaśniony sposób przetrwała, jednak nie był to powód do radości. Takie egzystowanie mogło tylko sprawić ból i smutek, chciałam całkowicie zniknąć, zanim ogarnie mnie szaleństwo i obłęd.
    Nie wiem, ile czasu upłynęło, mogła minąć zaledwie minuta a może nawet sto, tysiąc lat? Nie istniała już miara czasu, bo po co? Po co odliczać czas, do czego? Skoro wszystko się już zakończyło nie było warto tego robić. 
    Czułam silne pragnienie, aby całkowicie zniknąć, ale w pewnym momencie zobaczyłam jakieś mignięcie w oddali. Coś zbliżało się do mnie, najpierw zobaczyłam wyłaniającą się delikatną kobiecą dłoń zakończoną ostrymi pazurami, które spowijały delikatne łodyżki morskich roślin. Wydawała się dziwnie znajoma, miałam wrażenie, że chce po mnie sięgnąć i wyciągnąć z tego niebytu. Po chwili zobaczyłam brązowo niebieskie włosy, które pływały w powietrzu, unosiły się wokół twarzy kobiety, która okazała się być mną! Patrzyłam na samą siebie, zbliżającą się do mnie. Było to niesamowite a jednocześnie przerażające uczucie. Kiedy znalazła się bardzo blisko, spojrzałam jej w oczy, z myślą, że zobaczę w nich odbicie samej siebie, jednak ujrzałam tylko czarne, niewidzące źrenice.
      Przypatrywałam się jej oczom się z dużą intensywnością, ona ledwo mrugnęła, nic nie powiedziała tylko zbliżyła się jeszcze bardziej. Wtedy zobaczyłam w jej oczach fale oceanu, wzburzone przez sztorm oraz wyłaniający się statek, który zbliżał się w moją stronę, nagle z wód wynurzył się przeogromny wąż morski, przy którym statek wydawał się śmiesznie mały. Morskie stworzenie swoim majestatem mogło wzbudzać zarówno podziw jak i strach. Obserwowałam jego ruchy, skierował się w moją stronę, i ujrzałam wielkie lazurowe gadzie oczy, które mogły zajrzeć w głąb mej duszy.
   Nagle do głowy wdarły się głosy, które przebudziły mnie ze snu, jak się okazało. 

***

   Pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam, gdy otworzyłam oczy była zimna, czarna podłoga oraz moje ręce okute w kajdany. Jak się domyśliłam byłam w celi, brudnej i cuchnącej szambem, chyba nawet nie więcej niż pół metra ode mnie przebiegł sobie wielki szczur. Za bardzo się tym nie przejęłam, bo pół przytomnym wzorkiem ujrzałam dwie postaci za kratami mojego więzienia.Była to oczywiście kapryśna i rozpieszczona żona króla, oraz jego zimna jak lód matka. Ta druga wręcz przeszywała mnie wzrokiem, jakby chciała abym spłonęła od jej samego spojrzenia, nie przestraszyłam się, tylko odwzajemniłam to. Nie miałam siły, żeby się odezwać, czy zrobić cokolwiek innego, dlatego zignorowałam je.
- Ty, kurwo... widzę, że jesteś już przytomna - wysyczała młodsza kobieta - jak dla mnie, powinnaś już płonąć, po co tyle czekać? Takiego ścierwa jak ty, trzeba się jak najszybciej pozbyć!
   Zacisnęłam zęby, żeby z mych ust nie wydarły się jeszcze ostrzejsze słowa, niż te które wypowiedziała młoda królowa. Chociaż raz powinnam zachować spokój, i nie ulegać swojej złości, która jak burza szalała w mojej głowie, w całym moim ciele.
   Usiadłam i oparłam się o ścianę, miałam strasznie ciężką głowę, bolała tak bardzo od uderzenia strażnika, że aż musiałam zacisnąć zęby. Zamknęłam oczy, i uspokoiłam oddech, poczułam się trochę lepiej. Na rękach ciążyły łańcuchy, które były przykute do kamiennej ściany celi, kajdany mocno były zaciśnięte na nadgarstkach, wręcz sprawiało mi to ból. Nawet tuż przed śmiercią się nie zlitują, krzywdzą mnie i wyszydzają, rzucają w moją stronę obelgi, które - chodź to ukrywam - ranią mnie najbardziej. Słowa są najgorsze, bo dotykają serca, samej psychiki. Królowa uznała, że wyzywanie mnie to bardzo ciekawe zajęcie, bo gdy przymknęłam oczy posypały się kolejne nieprzyjemne słowa
- Nie śpij, do cholery! Mówi do Ciebie królowa, okaż szacunek! -wydarła się.
   Jak dla mnie była niezrównoważona. Czy tacy ludzie zasiadają na tronie, czy nie powinni to być ludzie mądrzy, opanowani i łaskawi? Nie wytrzymałam, niezmiernie denerwowała mnie jej osoba! Otworzyłam oczy i przeszyłam ją zimnym wzrokiem. Podniosłam dumnie głowę, i powiedziałam szyderczo:
- Jesteś doprawdy wspaniałą królową, tylko pogratulować - uśmiechnęłam się szeroko, czym bardzo ją rozzłościłam.
- Albo jesteś bardzo odważna, albo tak bardzo głupia - zaśmiała się.
- Odważna owszem, ale głupotę to można przypisać tobie, WASZA WYSOKOŚĆ
  Doprawdy, bawiło mnie zabawa z nią, była taka słaba, była jak to się mówi mocna w gębie, a reszta to już inna bajka. Chciałam dolać oliwy do ognia, jednak za plecami kobiet pojawił się sam król, widać, że był zły. Myślałam, że zaraz i on mnie wyzwie, jednak jak bardzo mnie zaskoczył! Jego złość była skierowana przeciwko żonie i matce.
- Co wy tutaj robicie? - zmierzył je chłodnym wzrokiem. - To nie wasze miejsce, zostawicie ją.
- Bronisz jej ? - odezwała się oburzona matka władcy. - Jak możesz?!
- Ucisz się matko! To ja tutaj sprawuję władzę, to mi ojciec ją przekazał ! A teraz jazda stąd!
- Jak śmiesz odzywać się tak do swojej matki?
   Obserwowałam tę scenkę z pewnym rozbawieniem, myśląc kto kogo pierwszy zabije? Była to istna patologia, nie mieściło mi się głowię, że mamy tutaj taką władzę.
- Od kiedy okazała nieposłuszeństwo, i nie została w swoich komnatach.- król był bezlitosny, w sumie nawet mi zaimponował, pokazał kto rządzi i kogo mają się słuchać - Idźcie na górę, to rozkaz!
   Obie kobiety spojrzały na niego zdziwione i przestraszone i czym prędzej opuściły lochy. Zaśmiałam się.
- Co to za idiotyczny kraj! A ty jesteś jego władcą, więc też pewnie jesteś kompletnym idiotą?
    Lucjusz spojrzał na mnie wilkiem i otworzył drzwi celi, aby do niej wejść i zbliżyć się do mnie, przykucnął blisko mnie.
- Twój niewyparzony język cię zgubi, ktoś inni niż ja dawno by stracił do ciebie cierpliwość i dokonał egzekucji.
- Wiem - uśmiechnęłam się mimowolnie, chyba przewracało mi się już w głowie.
- Intrygujesz mnie, jesteś niesamowita - spojrzał mi głęboko w oczy, że aż prawie się speszyłam.

- Tak? Dlatego chcecie mnie spalić jak jakąś wiedźmę? - byłam coraz bardziej tym wszystkim zmęczona.
- Muszę się na to zgodzić, inaczej uznają mnie za słabego króla, który pozwala na obrazę królowej, jakiejś prostytutce. Moja droga, nie chciałem żeby tak wyszło, ale nie cofnę czasu - wzruszył ramionami - Musisz umrzeć, dzięki temu umocnię swoją pozycję.
- Jesteś okrutny, myślisz tylko o sobie - splunęłam mu w twarz, przecież i tak mnie zabije, co gorszego może mi zrobić?
   Zaśmiał się, jakby był obłąkany. Starł moją ślinę z twarzy i wstał, odwrócił się i miał wychodzić, kiedy szybko się odwrócił i spoliczkował mnie. Jeden z pierścieni na jego palcach przeciął delikatną skórę mojego policzka, poczułam ostry ból i powoli spływającą krew aż po brodę.
  Zamykając kraty celi, spojrzał na mnie i powiedział:
- Zostało tobie osiem godzin, długo byłaś nieprzytomna... wykorzystaj je ... ahh, ciekawe na co? - odszedł.
   Schyliłam głowę i pozwoliłam, aby z mych oczu popłynęły łzy. Myślałam, że król będzie inny, że okaże litość i wyciągnie mnie z tego bagna. W końcu to on mnie tutaj ściągnął! Ostatecznie każdy człowiek okazuje się być egoistą, zapominającym o drugim człowieku, w momencie, gdy coś im zagraża, lub może im zaszkodzić.
   Spojrzałam na swoje dłonie i szarpnęłam mocno rękoma, okowy łańcuchów były jednak bardzo wytrzymałe i solidne, na nic moje starania - nie było szans abym się stamtąd wydostała. Zostało mi tylko czekać na nieuniknioną śmierć. Cicho w duchu miałam nadzieję, że on znów przyjdzie na ratunek...

 ***
Youki: Dadadadam... Dadadadaddam !
Nikai: Oż ty w mordę! A jednak król to suk! xD
Youki: Dadadm! dadamam!
Nikai: Zacinasz się jak explorer
Youki: Dadadam! Dadadam!
Nikai: To że masz cycki skompresowane, to nie znaczy, ze możesz mieć explorera w mózgu! 
Youki: W jakim mózgu? Przecież go nie mam ;-; Tylko wymyśliłam tą historię i masę innych i w dodatku idę na mat-ger... 
Nikai: Aj tam czepiasz się explorku :* 
Youki: Dadadam, Dadam!
Nikai: No i wracamy do początku... Youki jest dzisiaj niekompatybilna... 
Youki: Nie po prostu nie chcę zdradzać tego co się stanie !! <3 
Nikai: Mrau! A ty mój chromiku :*

1 komentarz:

  1. To było takie... Zimne. Uważam że król powinien iść na ścięcie. I niech wąż morski (nie powiem z czym misię to kojarzy XD) przyjdzie i ją uratuje!
    A co do was, mówiłam już że tęskniłam? Cieszę się że wróciłyście :D
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń