Zła na niesprawiedliwy los i moją własną głupotę zaczęłam rozmyślać nad propozycją Węża Morskiego, bo mógł się okazać moim wybawieniem, życiem a obrałam zupełnie inną drogą, ślepo uwierzyłam, że w zamku czeka mnie coś dobrego. Wybrałam śmierć, ciemne macki królestwa oplotły się wokół mnie i zrobiły ze mnie ofiarę. Jak mogłam sądzić, że król nada mojemu istnieniu sens i uratuje mnie przed rozpaczą i pogardą ludu. Taki paradoks, że zamiast podążyć za istotą z oceanu, który był moją ucieczką od złego pognałam w głąb lądu, z dala od niego. Zaprzeczyłam samej sobie, swoim pragnieniom czy marzeniom o byciu częścią bezkresnej toni, która mimo zimna dała mi więcej poczucia ciepła i bezpieczeństwa niż cokolwiek innego. Zostało mi tylko obwinianie samej siebie i parszywego fatum, które na mnie spadło. Żałowanie złych decyzji, ograniczonego myślenia i zaślepienia.
Wpatrywałam się w puste, zimne ściany celi oblepione brudem, pajęczynami i nawet nie myślę czym jeszcze. Z jednej z nich widniało małe, zakratowane okienko przez które zaczęły przebijać się promienie wschodzącego słońca, wąskim strumieniem padały na szczura, który siedział nieruchomo i się mi przypatrywał. Było to dziwne uczucie, bo w jego spojrzeniu widziałam litość? Nawet takie marne zwierzę, gryzoń, szkodnik potrafiło zrozumieć istotę mojego cierpienia [Hahaha...wspaniale xD].
Miałam wrażenie, że chce coś mi przekazać, spojrzałam w jego mysie oczy i ujrzałam w nich znów tamten statek, oraz węża morskiego tym razem owijającego się wokół niego, jakby miał go zaraz zmiażdżyć. Przestraszyłam się i przylgnęłam do ściany, chcąc się w nią wtopić...Przymknęłam oczy, chciałam na chwilę zapomnieć o zbliżającej się śmierci. Byłam jak lilia, której odcięto dostęp do światła i wody, w ciemności powoli umierałam, traciłam siły by walczyć. Poczułam jak ogarnia mnie senność, przysnęłam.
Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam, jak strażnik wkłada klucz w zamek celi i otwiera ją z zgrzytem. Tępym wzrokiem obserwowałam jak się do mnie zbliża. Zostałam wyprowadzona z celi, nie wyrywałam się, więc strażnik był dla mnie łagodny. Powoli wspinaliśmy się po schodach, weszliśmy na korytarz i ruszyliśmy nim. To była zupełnie inna część zamku, mniej elegancka i uboższa w zdobienia, bardziej ponura. Kierowaliśmy się ku wyjściu na dziedziniec, gdzie zapewne już ustawiono stos. Kiedy do niego podeszliśmy, otworzyły się i wychylił się inny strażnik.
- Doprowadzę ją - powiedział i spojrzał na mnie z obrzydzeniem.
Zostałam oddana w jego ręce i wyprowadzona na zewnątrz. Ten nie był taki łagodny, jego uścisk na mym ramieniu był silny, wręcz miażdżył mi rękę. Zacisnęłam zęby i obrzuciłam go chłodnym spojrzeniem.
- Nie podoba ci się? - zaśmiał się - Jak dla mnie śmierć to zbyt łagodna dla ciebie kara, powinnaś zapłacić za swój brak szacunku dla rodziny królewskiej niekończącymi się torturami.
Zignorowałam go i próbowałam nie patrzeć na jego paskudną gębę. Myślał, że zareaguję inaczej, bo potrząsnął mną.
- Już nie jesteś taka odważna?
W tamtym momencie coś we mnie pękło, nie mogłam się dłużej powstrzymywać, użyłam całej siły i wyrwałam mu się. Zaskoczony puścił me ramię, a ja poczułam jak wzbiera się we mnie niesamowita siła. Wiatr rozwiał moje jakby bardziej niebieskie włosy, a paznokcie ponownie zamieniły się w niebezpieczne pazury. Bez dłużej chwili namysły unosiłam rękę i błyskawicznie przejechałam nimi po policzku strażnika. Ostre jak sztylety szpony, zostawiły głębokie szramy na jego twarzy, ale o dziwo nie wypłynęła krew. Zamiast tego skóra zaczęła sinieć, mężczyzna spojrzał na mnie przerażony i chciał coś powiedzieć, ale z jego ust wydostał się tylko cichy świst. Nie mógł oddychać, coraz bardziej siniał na twarzy po niecałych dwudziestu sekundach upadł na kolana a po minucie już najprawdopodobniej nie żył.
Patrzyłam na to wszystko obojętnie, już nic mnie nie obchodziło, nawet nie spostrzegłam kiedy kolejnych dwóch strażników mnie przytrzymało i zaczęło prowadzić do zbudowanego stosu. Ludzie którzy widzieli co uczyniłam zaczęli rzucać w mą stronę wyzwiska:
- Wiedźma i suka!
- Niech spłonie!
- Takie coś nie powinno żyć!!
W pewnym momencie poczułam tak silne uderzenie w plecy, że poleciłam do przodu. To ludzie z tłumu zaczęli obrzucać mnie kamieniami. Jeden trafił prosto w brzuch, zakrztusiłam się i wyplułam własną krew na ziemię. Co najdziwniejsze nie była czerwona, tylko granatowa jak u jakiejś wynaturzonej istoty. [da da da dam!] Nie mogłam być zwykłym człowiekiem, w tak krótkim czasie tyle się we mnie zmieniło.
Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam, jak strażnik wkłada klucz w zamek celi i otwiera ją z zgrzytem. Tępym wzrokiem obserwowałam jak się do mnie zbliża. Zostałam wyprowadzona z celi, nie wyrywałam się, więc strażnik był dla mnie łagodny. Powoli wspinaliśmy się po schodach, weszliśmy na korytarz i ruszyliśmy nim. To była zupełnie inna część zamku, mniej elegancka i uboższa w zdobienia, bardziej ponura. Kierowaliśmy się ku wyjściu na dziedziniec, gdzie zapewne już ustawiono stos. Kiedy do niego podeszliśmy, otworzyły się i wychylił się inny strażnik.
- Doprowadzę ją - powiedział i spojrzał na mnie z obrzydzeniem.
Zostałam oddana w jego ręce i wyprowadzona na zewnątrz. Ten nie był taki łagodny, jego uścisk na mym ramieniu był silny, wręcz miażdżył mi rękę. Zacisnęłam zęby i obrzuciłam go chłodnym spojrzeniem.
- Nie podoba ci się? - zaśmiał się - Jak dla mnie śmierć to zbyt łagodna dla ciebie kara, powinnaś zapłacić za swój brak szacunku dla rodziny królewskiej niekończącymi się torturami.
Zignorowałam go i próbowałam nie patrzeć na jego paskudną gębę. Myślał, że zareaguję inaczej, bo potrząsnął mną.
- Już nie jesteś taka odważna?
W tamtym momencie coś we mnie pękło, nie mogłam się dłużej powstrzymywać, użyłam całej siły i wyrwałam mu się. Zaskoczony puścił me ramię, a ja poczułam jak wzbiera się we mnie niesamowita siła. Wiatr rozwiał moje jakby bardziej niebieskie włosy, a paznokcie ponownie zamieniły się w niebezpieczne pazury. Bez dłużej chwili namysły unosiłam rękę i błyskawicznie przejechałam nimi po policzku strażnika. Ostre jak sztylety szpony, zostawiły głębokie szramy na jego twarzy, ale o dziwo nie wypłynęła krew. Zamiast tego skóra zaczęła sinieć, mężczyzna spojrzał na mnie przerażony i chciał coś powiedzieć, ale z jego ust wydostał się tylko cichy świst. Nie mógł oddychać, coraz bardziej siniał na twarzy po niecałych dwudziestu sekundach upadł na kolana a po minucie już najprawdopodobniej nie żył.
Patrzyłam na to wszystko obojętnie, już nic mnie nie obchodziło, nawet nie spostrzegłam kiedy kolejnych dwóch strażników mnie przytrzymało i zaczęło prowadzić do zbudowanego stosu. Ludzie którzy widzieli co uczyniłam zaczęli rzucać w mą stronę wyzwiska:
- Wiedźma i suka!
- Niech spłonie!
- Takie coś nie powinno żyć!!
W pewnym momencie poczułam tak silne uderzenie w plecy, że poleciłam do przodu. To ludzie z tłumu zaczęli obrzucać mnie kamieniami. Jeden trafił prosto w brzuch, zakrztusiłam się i wyplułam własną krew na ziemię. Co najdziwniejsze nie była czerwona, tylko granatowa jak u jakiejś wynaturzonej istoty. [da da da dam!] Nie mogłam być zwykłym człowiekiem, w tak krótkim czasie tyle się we mnie zmieniło.
Doszliśmy do stosu, podprowadzili mnie do słupa i mocno przywiązali, jak jakąś zwierzynę. Skoro tak mnie potraktowali, to chyba mogę się tak zachować. Zawarczałam na nich i wyszczerzyłam zęby, momentalnie się ode mnie odsunęli.
Spojrzałam na tłum pogardliwym wzrokiem, skoro chcieli wiedźmy to będą ją mieli, na własne życzenie. Nie zamierzałam po cichu odejść z tego świata, pragnęłam pozostawić po sobie lęk i grozę. Pokazałam zęby w parodii wesołego uśmiechu. Wszyscy bacznie obserwowali nawet mrugnięcie mych oczu, jeszcze chwilę przeszywałam ich wzrokiem, aby skupić całkowicie na sobie ich uwagę. Niespodziewanie wybuchałam paranoicznym śmiechem, mój głos poniósł się echem i sprawił, że wśród tłumu zapanowała cisza.
- Źle robicie! - krzyknęłam - To że mnie spalicie nie oznacza spokoju dla was, wręcz przeciwnie. W mojej duszy płonie gniew, którego sami przebudziliście. Spadnie on na wszystkich z tego królestwa w postaci strasznej klątwy! Widzieliście, co uczyniłam tamtemu strażnikowi? To był tylko początek, gdy tylko umrę zaraza rozprzestrzeni się po całej wyspie i nikogo nie oszczędzi...
Zobaczyłam na ich twarzach panikę, nagle z tłumu wyłoniła się królowa i ta stara jędza! Ohh, jak ja miałam dosyć tych babsztyli i ich poczucia wyższości.
- Nie uchronisz ich królowo, bo jesteś nędzą i słabą istotą! - wykrzyknęłam w jej stronę.
Spojrzałam na tłum pogardliwym wzrokiem, skoro chcieli wiedźmy to będą ją mieli, na własne życzenie. Nie zamierzałam po cichu odejść z tego świata, pragnęłam pozostawić po sobie lęk i grozę. Pokazałam zęby w parodii wesołego uśmiechu. Wszyscy bacznie obserwowali nawet mrugnięcie mych oczu, jeszcze chwilę przeszywałam ich wzrokiem, aby skupić całkowicie na sobie ich uwagę. Niespodziewanie wybuchałam paranoicznym śmiechem, mój głos poniósł się echem i sprawił, że wśród tłumu zapanowała cisza.
- Źle robicie! - krzyknęłam - To że mnie spalicie nie oznacza spokoju dla was, wręcz przeciwnie. W mojej duszy płonie gniew, którego sami przebudziliście. Spadnie on na wszystkich z tego królestwa w postaci strasznej klątwy! Widzieliście, co uczyniłam tamtemu strażnikowi? To był tylko początek, gdy tylko umrę zaraza rozprzestrzeni się po całej wyspie i nikogo nie oszczędzi...
Zobaczyłam na ich twarzach panikę, nagle z tłumu wyłoniła się królowa i ta stara jędza! Ohh, jak ja miałam dosyć tych babsztyli i ich poczucia wyższości.
- Nie uchronisz ich królowo, bo jesteś nędzą i słabą istotą! - wykrzyknęłam w jej stronę.
Na twarzy blondwłosej wykwitła furia, zapewne czuła się upokorzona, że tak się wyraziłam przy całym tłumie.
- Dosyć!! - usłyszałam głośny krzyk króla, który przedarł się przez tłum i wskoczył na podium, na którym ustawiono stos.
Popatrzył na mnie przez chwilę, uchwyciłam jego pewne spojrzenie a potem odwrócił się do tłumu.
- Dosyć!! - usłyszałam głośny krzyk króla, który przedarł się przez tłum i wskoczył na podium, na którym ustawiono stos.
Popatrzył na mnie przez chwilę, uchwyciłam jego pewne spojrzenie a potem odwrócił się do tłumu.
-Nie mogę już znieść słuchania tej herezji! Jak długo będziemy się tak dawać sponiewierać tej dziwce?! Kacie podaj pochodnie, jeżeli ta klątwa ma być prawdziwa to obarczam ją swoje sumienie!
Do króla podszedł ubrano na czarno mężczyzna, i podał płonącą pochodnie, z daleka czułam żar jej ognia. Władca powolnym ruchem ponowie odwrócił się w moją stronę, i kiedy myślałam, że podejdzie do stosu i podpali ją bez żadnego żalu, zrobił coś, co mnie całkowicie zaskoczyło. Rzucił pochodnię w stronę poddanych krzycząc:
- Kto złapie ten drugi na stos!!
Korzystając z zamieszania i zdumienia ludzi, Lucjusz szybko podbiegł do mnie i rozciął liny, które krępowały moje ręce. Złapał mnie za jedną i pociągnął w bok, aby ominąć ludzi i doskoczył do konia, który już był osiodłany. Widocznie, miał to wszystko zaplanowane. Bez zbędnych pytań dałam się podsadzić, po chwili siedział za mną i pokierował czarnego ogiera ku bramom. Galopem wyjechaliśmy z dziedzińca i gnaliśmy w stronę plaży. Wiatr rozwiewał mi włosy na wszystkie strony, iż ledwo widziałam to co było przed nami.
***
Do króla podszedł ubrano na czarno mężczyzna, i podał płonącą pochodnie, z daleka czułam żar jej ognia. Władca powolnym ruchem ponowie odwrócił się w moją stronę, i kiedy myślałam, że podejdzie do stosu i podpali ją bez żadnego żalu, zrobił coś, co mnie całkowicie zaskoczyło. Rzucił pochodnię w stronę poddanych krzycząc:
- Kto złapie ten drugi na stos!!
Korzystając z zamieszania i zdumienia ludzi, Lucjusz szybko podbiegł do mnie i rozciął liny, które krępowały moje ręce. Złapał mnie za jedną i pociągnął w bok, aby ominąć ludzi i doskoczył do konia, który już był osiodłany. Widocznie, miał to wszystko zaplanowane. Bez zbędnych pytań dałam się podsadzić, po chwili siedział za mną i pokierował czarnego ogiera ku bramom. Galopem wyjechaliśmy z dziedzińca i gnaliśmy w stronę plaży. Wiatr rozwiewał mi włosy na wszystkie strony, iż ledwo widziałam to co było przed nami.
***
Youki: No to jak tam moi mali nacjonaliści? Burda zrobiona? Bo ja biegłam w biegu niepodległościowym :*
Nikai: Biegi i motywacja Toi-Toia <3
Youki: ...
Nikai: Siiiiiiiiiii
Youki; Twoja 18, hotel "Las"
Nikai: Twoja 15, hotel Rodło